czwartek, 28 sierpnia 2014

Płyn micelarny Mixa

Lubię płyny micelarne. Moim numerem jeden jest ten z BeBeauty, jest tani i dobry. Nic więcej od produktu nie wymagam. Czasami zdarzy mi się go wymienić na droższy model. Próbowałam już płynu z Garniera, Lirene,a teraz przyszedł czas na Mixe i płyn micelarny Optymalna Tolerancja przeznaczony dla skóry wrażliwej.


Co się rzuca jako pierwsze? Pompka! Idealne rozwiązanie dla tego typu produktu. Tylko trzeba uważać, bo potrafi wypluwać płyn na dużą odległość. Ja nauczyłam się jej używać już po kilku razach. Wystarczy nie naciskać jej do końca, tylko wykonać krótki ruchy w ilości dla nas wystarczającej. Ja naciskałam trzy razy (nie do polowy) i wacik był wystarczająco wilgotny. Opakowanie ma pojemność 200ml i wystarczył mi na miesiąc używania. Przecierałam nim twarz rano i wieczorem. Czasami domywałam resztki makijażu. Cena to okolice 15 złotych, ale opakowanie można wykorzystać :)

Co do zmywania makijażu, to naprawdę nadawał się tylko na 'domywanie'. Radził sobie z tuszem, ale każdy dodatkowy kosmetyk sprawiał mu wielką trudność, a moje oko było coraz mocniej zatarte. Żeby zmyć makijaż twarzy (np. podkład) potrzebowałam trzech wacików do 'czystości'. Kiedy płyn dostawał się do oka nie czułam podrażnienia lub szczypania. Na skórze sprawował się świetnie. Był bardzo delikatny, nie ściągał, nie lepił się i rozluźniał cerę.


Tutaj porównanie działania na kilku kosmetykach. Wykorzystałam wodoodporny eyeliner z Wibo, Eyeliner żelowy z Essence (jego nic nie rusza;), kamuflaż z Catrice (równie oporny), tusz Loreal Volume Million Lashes niewodoodporny, dwa cienie Maybelline Color Tattoo Permanent Taupe (40) i On ana On Bronze (35).

Płyn poradził sobie tylko z tuszem do rzęs, resztę lekko rozpuścił (trzymałam około 10 sekund). Nie jest to produkt przeznaczony do demakijażu, chyba ze ktoś lubi tarcie. Ja używałam go jako toniku i w tym celu sprawdzał się świetnie.

Pozdrawiam :)

wtorek, 26 sierpnia 2014

Ulubieniec: Mydło Aleppo z czarnuszką

Swoją miłość do kremowego żelu do mycia twarzy BeBeauty wylewałam w kilku denkach. Do czasu, aż zauważyłam, że po prostu zaczął przesuszać okolice nosa i brody. Od razu ostawiłam produkt, ale długo nie mogłam znaleźć niczego na jego miejsce. Kiedy poczytałam chwilę o mydłach Aleppo od razu się skusiłam. Od razu wzięłam trzy: z czarnuszka, olejkiem różanym i czerwoną glinką. Jako posiadaczka suchej skóry przygodę zaczęłam od tego z czarnuszką. Jak się ona skończyła? Czytajcie dalej :)




Kiedy odpakowałam mydełko wydało mi się zwykłe, nawet jego zapach nie był jakoś bardzo zachwycający. Klasyczny szary jeleń, którego nie znoszę. Przypomniałam sobie te pochlebne opinie na różnych blogach i dałam mu szansę.

Formuła mydła jest twarda, jak z kamienia, nie pieni się jak szampon. Trzeba chwilę się z nim pomęczyć. Ja swoje włożyłam do mydelniczki jak w czasach podstawówki. Najpierw próbowałam je nakładać samymi dłoniami. Brałam je w ręce i zaczynałam tarcie, aby uzyskać choć trochę piany. Chwilę po trafiło trwać. Dodatkowo mydło było rozmiękczone i stało się ciągnącym glutem. Wniosek z tego taki, że nie można go moczyć, no w końcu to mydło. Z pomocą przyszły mi myjki. Początkowo silikonowa z Avonu, ale ona nie radziła sobie z produktem i skóra dalej nie była porządnie oczyszczona. Znalazłam w Rossmannie gąbeczki do mycia twarzy i te są idealne. Moczymy pocieramy chwilę o mydełko i rozprowadzamy na twarzy. Jak dla mnie najlepszy sposób. Mydło nie traci swojego kształtu i nie jest rozmiękczone.

Jedyną wadą tego produktu jest to jak mocno szczypie w oczy. Nie do wytrzymania, jak przy obieraniu cebuli. Uważajcie!

Dodatkowo produkt jest bardzo wydajny. Co prawda ja nie używałam go do mycia ciała lub włosów. Ograniczając się tylko do twarzy starczył mi na około 5 miesięcy używania.

Działanie było dla mnie najważniejsze i przyznam, że bardzo się obawiałam, że skończę z tarką zamiast policzków. Okazało się całkowicie inaczej. Skóra była porządnie oczyszczona, bo aż skrzypiała, ale nie była wysuszona, wiórowata, ściągnięta. Była rozjaśniona i ukojona. Oczywiście, nie obyło się bez kremu, ale uczucie po samym mydle było znośne i delikatne. Moje suche skórki przestały się pojawiać. Skóra byla gładka, przestały się pojawiać krostki, poziom nawilżenia wzrósł. Kiedy zapominałam o mydełko podczas wyjazdów, skóra po dwóch dniach była sucha i podrażniona.

Jak dla mnie to najlepszy produkt jakim kiedykolwiek myłam twarz. Żaden nie dawał mi porządnego oczyszczenia i złagodzenia. Najlepsze jeszcze raz!

Ja swoje kupiłam na allegro, ale zostawiam lin do lawendowaszafa24 <link> tu znajdziecie opis działania czarnuszki i historię tych Syryjskich mydeł.

Pozdrawiam :)

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Krem CC Max Factor

Kremy BB już były w mojej kosmetyczce i muszę przyznać, że ciągle w niej bywają. Obecnie w kuferku znajdziemy Maybelline NY Dream Fresh BB Cream, który bardzo sobie ulubiłam podczas upałów. O nim w innym poście. Dzisiaj kolejna literka z alfabetu, czyli o kremie CC.


Moja skóra zawsze była bardzo blada, wiec znalezienie podkładu/kremu koloryzującego do twarzy w odcieniu nie odcinającym się od reszty ciała zawsze był trudny. Produkty Max Factora przeznaczone do zakrywania niedoskonałości, nierównego koloru cery zawsze były dla mnie za ciemne, za ciężkie i zbyt kryjące.  Pewnie dlatego miałam w życiu jeden ich podkład, który w numerze 01 był ciemny jak 03. Może nie potrafiłam się z nim obchodzić, ale różnice koloru widziałam, więc poszłam dalej. Kiedy zobaczyłam krem CC bardzo się zapaliłam do jego kupna. Po pierwsze nowość, po drugie to czego potrzebuję. Delikatne krycie i jasny kolor. Eleganckie czarne tubki na półce były bardzo pociągające, ale cena ponad 50 złotych odstraszyła. Poczekałam, kilka razy pomacałam produkt w drogerii i na promocji -40% kupiłam!



Wybrałam najjaśniejszy odcień 40 Fair, który jest beżowo-różowy. Wydaje mi się, że to idealnie porcelanowy odcień. Nakładany palcami staje się niewidoczny, a jego krycie nie jest zbyt mocne, raczej delikatnie wyrównuję kolor. Kiedy nakładam go pędzlem skóra jest mocniej zakryta, ale nie jest to efekt maski czy szpachli. Kolor idealnie pasuje do mojej skóry.

z kremem CC                                                                                 bez kremu CC

Konsystencja kremu nie jest lekka, ale produkt jest lejący, dlatego trzeba uważać przy wyciskaniu z tubki. Zapach jest mało przyjemny, sztuczny i lekko plastikowy.

Odczucie na mojej suchej skórze jest bardzo przyjemne. Produkt nie daje nawilżenia, ale tez nie ściąga. Jest niewyczuwalny. Kiedy mam bardzo dużo suchych skórek w okolicach nosa, potrafi je podkreślić, ale to robi praktycznie każdy produkt do twarzy. Nie wchodzi w załamania i nie warzy się. Nie zauważyłam nadmiernego ścierania, schodzenia plamami. Krem nie ciemnieje w ciągu dnia.

Pomimo tego, że jest to drogi krem, bo tego typu kosmetyki możemy dostać w cenie do 20 złotych, myślę, że jest warty większej kwoty, ale nie prawie 60 złotych. Dlatego na promocji -49% w Rossmannie wpadł ponownie w moje ręce. Pomimo tego, że jeszcze trochę tej tubki mam to zamknięty może jeszcze poczekać na swoją kolej :)

Pozdrawiam :)

piątek, 15 sierpnia 2014

Projekt DENKO lipiec 2014

Połowa miesiąca, a ja dopiero się zbieram do napisania denka. Tak wyszło :) Zaczynamy!


Argan Professional szampon i odżywka do włosów zniszczonych (400ml/10zł)

Po tej serii nie spodziewałam się niczego wielkiego. Ot, wielkie butle po 10 złotych,a tu miłe zaskoczenie. Nie dość, że zapach bardzo przyjemny, lekko waniliowy i charakterystyczny dla produktów z olejkiem arganowym w składzie, to jeszcze delikatne działanie i przyjemne nawilżenie włosów. Jeśli trafię na nie jeszcze w Biedronce, to na pewno odkupię.
Natępca: Wella Professional Repair

Gliss Kur Milion Gloss szampon (400ml/15zł)

Nie spodziewałam się, ze odkupię ten szampon ponownie. To moje drugie opakowanie. Bardzo przypadł mi do gustu. Jest gęsty, dobrze się pieni. Nie przetłuszcza włosów, a wręcz odbija je u nasady. Bardzo dobrze oczyszcza skórę głowy bez podrażnień. Nie miałam po nim łupieżu, ani uczucia suchości, czy swędzenia. Bardzo się polubiliśmy :) Odkupię :)

Avon Planet Spa Amazonian Treasures maska do włosów(200ml/29zł)

Miała śliczny, jagodowy zapach. Fioletowy kolor i gęstą konsystencję. Dobrze się ją wyciskało z miękkiego opakowania. Działała jak zwykła odżywka. Nic szczególnego. Nie zauważyłam głębokiego nawilżenia, odżywienia. Producent zalecał nakładanie jej na dwie minuty, oczywiście trzymałam ją dłużej, ale efekty nie były lepsze. Może powrócę dla zapachu.
Następca: Avon Planet Spa maska do włosów oliwkowa


Nivea odżywka Intense Repair (200ml/8zł)

Bardzo lubię odżywki tej firmy, pomimo tego, że są średnio wydajne. Ta starczyła mi na niecałe dwa tygodnie, ale przy moich długich włosach to i tak słaby wynik. Sprawdzają się na moich włosach. Nie obciążała, wygładzała, mogłam po niej bezboleśnie rozczesać włosy. Miała bardzo delikatny zapach, który utrzymywał się na włosach. Odkupię.
Następca: Wella Proffessional odżywka z serii Repair

Batiste suchy szampon do włosów ciemnych (200ml/17zł)

Zużyty przez moją Mamkę. Okazał się być dla niej wybawieniem w upalne dni, kiedy włosy już po południu stają się oklapnięte i nieświeże. Moja Mama ma krótkie włosy, które po zastosowaniu tego produktu nabierały objętości. Ciemny kolor produktu kamufluje małe odrosty. Włosy po jego użyciu nie były tępe w dotyku i łatwo wyczesywało się produkt. Odkupiony :)


Loreal płyn dwufazowy do demakijażu (125ml/15zł)

Mój ulubiony płyn do demakijażu oczu. Świetnie radzi sobie z wodoodpornym makijażem. Ściera wszystkie eyelinery, kredki i cienie w kremie. Ma tłustą formułę, ale dzięki niej skóra jest od razu ukojona, a nie zatarta i podrażniona, jak od płynu micelarnego. Nie spływa z wacika, nie wchodzi do oczu. Odkupię :)
Następca: Loreal żel micelarny do demakijażu oczu

Lirene płyn micelarny z tańczącymi drobinkami (200ml/12zł)

Bardzo wesoły produkt, którego używałam tylko jako toniku. Niestety, nie radził sobie ze zmyciem tuszu do rzęs. W kontakcie z oczami nie powodował podrażnienia. Odprężał skórę i delikatnie ją oczyszczał. Zauważyłam po nim delikatne nawilżenie. Może kiedyś się na niego skuszę, ale tylko w formie toniku.
Następca: Mixa płyn micelarny

BeBeauty żel- krem łagodzący (150ml/5zł)

Bardzo lubię ten produkt za jego gęstą i kremową konsystencje. Ma bardzo delikatny zapach i dobrze oczyszcza skórę. Nigdy mnie nie podrażnił. Po tych kilku opakowaniach, które zużyłam zauważyłam, że zaczął mnie przesuszać, dlatego jak na razie robimy sobie przerwę.
Następca: Avon Care 3w1 mleczko do oczyszczani skóry aloesowe


Carea płatki kosmetyczne Aloe Vera

Moje ulubione płatki. Jest ich dużo, są bardzo tanie. Każdy płatek jest porządnie zszyty, dlatego nic się nie rozdziela, nie ma wszędzie pyłku. Demakijaż nimi to sama przyjemność :) Odkupione!
Następca: Carea płatki kosmetyczne :)

Calypso gąbeczki do demakijażu

Pierwszy raz myłam twarz takimi gąbeczkami. Zawsze mi się wydawało, że tego typu gadżety są dla gruboskórnych twarzy, a nie dla mojej suchej i wiecznie zaczerwienionej, cienkiej skóry. Pomyliłam się. Po ich używaniu nie zauważyłam żadnego podrażnienia skóra była porządnie umyta, wszelkie zanieczyszczenia usunięte. Gąbeczki świetnie się domywają w gorącej wodzie i mydle. Bardzo ułatwiają sprawę, jeżeli do mycia twarzy używamy mydła Allepo. Odkupione :)
Następca: Calypso

Perfecta peeling drobnoziarnisty

Ta masła saszetka starczyła mi na 3 razy. Drobinki są niczym piasek, drobniusieńkie i bardzo ostre. Nie robią spustoszenia na twarzy, ale czuć, ze skóra jest porządnie przemaglowana. Bardzo fajny, skuszę się na pełne opakowanie, bo nawet sucha skóra potrzebuje czasami porządnego oczyszczenia.
Nastepca: BeBeauty żel peelingujący

Rival de Loop kapsułki Hydro

Pojawiają się w każdym moim denku i odnoszę wrażenie, ze zaczynają wszystkich już nudzic. :) Myślę, ze będą się pojawiać w mojej kosmetyczce już zawsze, bo są najlepsze. Seria Anti-Age nie nawilża mojej skóry tak mocno jak te. Odkupię :)
Następca: Alterra olejek granat

Garnier Hydra Adapt dla skóry wrażliwej

Miałam już styczność z tą serią i zawsze byłam zadowolona i tym razem było tak samo. Bardzo lekki krem o konsystencji żelu, który szybko się wchłaniał i dobrze nawilżał skórę. Nie zauważyłam suchych skórek, ani podrażnień. Może skuszę się na pełnowymiarowy produkt.
 
Lirene cera naczynkowa krem na noc (50ml/20zł)

Produkt zdenkowany przez moją Mamę, ale czasami przeze mnie pobierany. Muszę przyznać, że bardzo fajnie nawilżał, a jego konsystencja nie była tłusta. Kiedy rano się budziłam skóra nie była nieprzyjemnie lepka i naolejona, tylko nawilżona i wygłoszona. Nie zauważyłam poprawy moich naczynek, bo za rzadko go używałam, ale Mama mówi, że coś pomógł. Myślę, że kiedyś trafi też do mojej kosmetyczki. 


Krem z wyciągiem z oliwek miał bardzo silne właściwości nawilżające. Cudownie odżywiał skórę, stawała się po jego użyciu gładkie i miękka. Wszystkie suche skórki zostawały zmiękczone, podrażnienia zniwelowane. Powrócę do tego kremu, ale myślę, że zimą. 
Następca: Avon Anew Vitale na noc

Receptury Babuszki Agafii serum (30ml/25zł)

Znam tą firmę nie od dziś i nigdy produkty nie wyrządziły mi większej szkody, aż do teraz. Serum przesuszyło moją skórę do tego stopnia, że ściągałam płatki naskórka z nosa, brody i policzków. Nie wiem, który składnik tak zadziałał na moją delikatną cerę, ale to przesądziło, że więcej do tego produktu nie wrócę. Nie zużyłam go nawet do końca, bo nie chciałam męczyć swojej twarzy. Dodatkowo to opakowanie, szklane z pipetką, nie przepadam za tego typu rozwiązaniami. 
Następca: Alterra olejek z granatem 


Ten krem był e mną bardzo długo, bo aż od grudnia. Nie lubię pootwieranych kremów, więc wzięłam się za jego zużywanie. Kiedyś stosowałam go sporadycznie jako lekki krem pod podkład, ze względu na jego delikatną, żelową konsystencje. W tym celu sprawdzał się świetnie, tworzył idealna bazę pod makijaż. Jako zwykły krem na dzień też spisywał się nie najgorzej. Delikatnie nawilżał twarz. Krem ma jeden minus. Kiedy nałożymy go za dużo zaczyna się rolować i cała skóra jest w paproszkach. Niestety, pod makijażem wygląda to okropnie. Trzeba uważać przy jego aplikacji. Może kiedyś go odkupię. 
Następca: Avon Anew Vitale na dzień


Avon Foot Works scrub do stóp z solą morską (75ml/15zł)

Miękka tubka mieszcząca w sobie 75 ml niebieskiego żelu, w którym zatopione są niewielkie drobinki. W kontakcie z wodą zamienia się w delikatną piankę, a drobinki świetnie wyrównują powierzchnię skóry. Pięty stają się bardziej miękkie i gładkie. Świetnie poradził sobie z moimi odciskami. Na pewno do niego powrócę.
Następca: Avon FootWorks peelingujące mydło

Avon Senses Citrus Burst Awakening (250ml/12zł)

Bardzo pobudzający żel pod prysznic. Ma w sobie grejpfruta, cytrusy i mandarynkę. Zapach unosił się w całej łazience i nie był chemiczny. Produkt dobrze się pienił, ale nie był zbyt wydajny. Miał dosyć lejącą konsystencję i starczył mi na około 2 tygodnie. Miał niska cenę, dlatego do niego powrócę, bo zapach mnie urzekł, to jeden z mich ulubionych żeli Avon.
Następca: Avon Senses Reflection

The Body Shop żel pod prysznic truskawkowy z drobinkami (250ml/25zł)

Nie podoba mi się opakowanie tego produktu, bo ciężko było wycisnąć zawartość. Żel miał w sobie zatopione drobinki, jakby pestki, które w sumie nie robiły nic na moim ciele, nie rozpuszczały się i zostawały na wannie. Zapach był mało truskawkowy, bardziej przypominał lody truskawkowe, można było wyczuć wanilię. Słabo utrzymywał się na ciele. Ot, zwykły żel pod prysznic z bardzo wygórowanej cenie. Nie powracam do tego produktu.

The Body Shop żel pod prysznic truskawkowy (250ml)

Konsystencja żelu była bardzo gęsta, przez co był bardzo wydajny. Niestety jego twarde opakowanie sprawiło, że jego wyciskanie było bardzo uciążliwe. Zapach tak jak w poprzedniku był lekko waniliowy i słabo utrzymywał się na skórze. Pienił się normalnie. Nie wrócę do tego produktu, chyba, że będzie w dobrej promocji.

Lirene płyn do higieny intymnej (250ml/15zł)

Świetne opakowanie z pompką. Uwielbiam takie rozwiązania. Delikatnie mył nikogo nie podrażnił, miał neutralny zapach. Jest tani i dobry, myślę, że do niego powrócę.


Eveline SlimExtreme 3D superskoncentroqwane serum antycellulitowe (200ml/18zł)

Serum o bardzo gęstej i treściwej formule. Delikatnie nawilża skórę i chłodzi. Ma mentolowy zapach. Świetnie napina skórę ud i pośladków. Używam go już bardzo długo. Pojawia się chyba w każdym z moich denek. Zastanawiam się, czy moja skóra sie do niego nie przyzwyczaiła, dlatego na razie sobie odpoczniemy.
Następca: Ziaja MultiModeling

Nivea żel-krem antycellulitowy (250ml/20zł)

Po tym jak nie znalazłam w drogerii żelu z Tołpy skusiłam się na ten. Żelowe konsystencje brzmią bardzo zachęcająco w upalne dni. Lekkie odczucie na skórze zapewnione, ale produkt kiedy wsiąknął już w ciało lekko się lepił. Napinał skórę, ale nie zauważyłam tak fajnych efektów jak po produkcie Tołpy. Nie wiem czy jeszcze do niego powrócę.

Avon SkinSoSoft balsam o spowalniający odrastanie włosków (200ml/18zł)

Opakowanie bardzo fajne, konsystencja lekka i jak się okazuje za lekka. Balsam bardzo słabo nawilżał. Szybko się wchłaniał i delikatnie pachniał i to jego jedyne plusy. Niestety nie zauważyłam tez innowacyjnego zastosowania, jakim miało być spowalnianie odrastania włosków. Owłosienie rosło tak jak zawsze. Nie odkupię.
Następca: Avon Planet Spa masło do ciała z Kolumbijką Kawą

Lirene MaxSlim balsam (400ml/20zł)

Produkt zużyty przez moją Mamę. Podebrałam jej go kilka razy i muszę przyznać, że jest to bardzo przyjemny produkt. Lekka konsystencja, nawilżenie i wygładzenie skóry na poziomie zadowalającym :) Może kiedyś skuszę się na całe opakowanie.


Editt Cometics krem do rąk glicerynowy oliwkowy (100ml/2zł)

Jak widać po cenie, krem bardzo tani. Jest to jeden z serii 'tanie i dobre'. Krem fajnie nawilża i pozostawia na dłoniach ochronną warstwę. Niestety nie da się go używać w ciągu dnia, bo lepkość i poślizg przeszkadzają w normalnym funkcjonowaniu, ale na noc sprawdza się świetnie. Dłonie rano są nawilżone i mocno wygładzone. Odkupię :)
Następca: Cztery Pory Roku krem jagodowy

Elizabeth Arden GreenTea lotion

Bardzo intensywny zapach zielonej herbaty. Czasami męczący. Nawilżenie bardzo małe. Produkt o bardzo lekkiej konsystencji. Skóra po jego zastosowaniu była nieprzyjemnie lepka. Wodę toaletową bardzo lubię, ale ten balsam okazał się lekkim niewypałem. Nie odkupię.

Avon Foot Works krem wiśniowy do stóp (75ml/15zł)

Opakowanie bardzo ładne, różowe. Można się zakochać. Najważniejsze jest wnętrze, a ono rozczarowuje. Jestem przyzwyczajona do gęstych o bardziej odżywczych konsystencji, a tutaj lotion wylewał się sam z tubki. Ciężko się wchłaniał i nie dawał odpowiedniego nawilżenia moim stopom. Był mało wydajny. Zapach był chemiczny i średnio przyjemny. Nie powracam.

Avon Foot Works wygładzający krem do pięt (75ml/15zł)

Ten uwielbiam. Jest gęsty, treściwy, bardzo wydajny, a dodatkowo trafił mi się w pięknym motylkowym opakowaniu. Po jego zastosowaniu skóra stóp jest mega odżywiona i wygładzona. Kiedy spiłuję martwy naskórek peelingiem lub pumeksem, skóra go wciąga momentalnie. Krem jest zbyt ciężki, żeby go używać na dzień, ponieważ zostawia film. Na pewno do niego wrócę
Następca: Avon Planet Spa fioletowy z jagodami

Adidas antyperspirant w kulce cool&fresh (50ml/8zł)

Używam najczęściej produktów w kulce, czasami zdarzy mi się sztyft, ale musi być żelowy. Ten antyperspirant był dość wydajny, pomimo tego, ze stosowałam go kilka razy dziennie (po prysznicu oczywiście). Zauważyłam, ze kiedy stoi na zakrętce potrafi się lekko wylać, dlatego trzymałam go do góry nogami. Zapobiegał nieprzyjemnemu zapachowi i mokrym plamom na ubraniach. Nie zostawiał śladów, mógłby trochę szybciej wysychać, ale na szczęście nie odbijało się to na ubraniach. Nie wrócę już do tego produktu, bo jego używanie było dość uciążliwe.
Następca: Garnier

Isana zmywacz do paznokci migdałowy (250ml/7zł)

Najlepszy zmywacz jakiś jest. Zmywa wszystkie lakiery jakie są, nawet brokatowe. Kiedy zmywam ciemne lakiery nie ma obaw, żeby skórki i palce były zafarbowane. Nie wysusza płytki i skóry. Odkupie:)
Następca: Jakiś zmywacz


Loreal StudioSecrets baza pod makijaż zielona (20ml/20zł)

Bardzo lubiłam ten produkt. Idealnie sprawdzała się w zimie, kiedy moja skóra zmieniała kolor jak kameleon. Świetnie niwelowała rumień, wygładzała skórę i wybielała ją. Podkład na niej rozprowadzał się o wiele szybciej i delikatniej. Przedłużała trwałość całego makijażu. Nie wiem czy do niej wrócę, bo chciałabym spróbować czegoś nowego :)

Rimmel 60second lakier 200 Princess Pink (7ml/10zł)

Bardzo lubię całą serię tych lakierów. Szybko schnął, ładnie kryją i długo się trzymają. Ten kolor był idealny do 'leniwego' mani. Wystarczyły dwie warstwy, żeby paznokcie wyglądały na dopracowane i estetyczne. Na razie mam kilka tego typu lakierów, ale myślę, ze kiedyś go odkupię.
Następca: Avon 30second Balerina

Pozdrawiam :)

wtorek, 12 sierpnia 2014

Ulubieniec ♥ Avon Foot Works zmiękczający krem do pięt

Już pisałam kilka postów temu o produkcie z Avonu, był to scrub do stóp z solą morską. I wspominałam, ze jak dla mnie ich kremy są jednymi z lepszych. Dlatego dzisiaj o jednym z takich kremów, który nie tylko, że urzeka swoim wyglądem to na dodatek działaniem.


Avon zmiękczający krem do pięt, to jak na razie mój i mojej Mamy ulubiony krem z całej serii Foot Works. Opakowanie 75ml, starcza na około miesiąc codziennego stosowania. Wykonane z miękkiego plastiku umożliwia w łatwy sposób wyciągnięcie zawartości do końca, bez obcinania i dłubania. Nienawidzę tego. Motylki, które wyglądają po prostu ślicznie w moim koszyczku z kosmetykami sprawiają, że bardzo się raduję od samego patrzenia :)

Konsystencja kremu jest gęsta, kremowa i dobrze się rozprowadza. Krem szybko się wchłania, nie tłuści pościeli. Nie polecałabym go używać na dzień, bo zostawia powłoczkę. Jest ona bardzo przyjemna, ale myślę, ze  stopa mogłaby się ślizgać w sandałkach.

Co do efektów jakie ten krem daje na skórze. Po zimie moje stopy nie były w rewelacyjnym stanie. Owszem, zawsze staram się o nich pamiętać. Niestety grube buty, skarpety potrafią poczochrać skórę. W marcu zaczęłam reaktywację moich stóp. Najpierw masło shea i skarpetki. Kiedy zaczęło się robić gorąco zaczęłam używać tego właśnie produktu. Muszę przyznać, ze zauważyłam lepsze efekty niż po maśle. Skóra była na maxa wygładzona. Nawet moja współlokatorka zauważyła, że mam bardzo miękkie stopy. Uwielbiam ten krem i już mam następne opakowanie.

Pozdrawiam :)

niedziela, 10 sierpnia 2014

Ulubieniec ♥ Lirene Body Arabica opalenizna w balsamie

Posiadaczki białej karnacji, tak białej, która się w ogóle nie opala, a skóra jest cieniutka i kiedy zawieje wiatr robi się sina. Mają wielki problem z kolorytem. Należę do takich osób. Moje nogi są zawsze jaśniutkie. Na przedramionach, ramionach i dekolcie czasami pojawi się jakiś złoty kolor, ale najczęściej kończy się na setkach mini piegów. No mam problem, niestety. Oczywiste, że chciałabym wyglądać jak brazylijka, ciemne, błyszczące ciało. Mmmm. Na całe szczęście nauczyłam się obcować z produktami koloryzującymi.


Lirene Body Arabica to balsam brązująco-ujędrniający. Mój skierowany jest dla jasnej karnacji. Ma dawać stopniową zmianę koloru naszej skóry. Dodatkowo olej z karotki i składnik samoopalający ma wzmacniać naturalny kolor skóry. Kompleks slim ma wyszczuplać i ujędrniać, a witamina E nawilżać.

Opakowanie to plastikowa butla o pojemności 200ml. Regularna cna to okolice 17 złotych. Bardzo dobre otwarcie, szczelne i łatwe w obsłudze. Napisy nie ścierają się.

Zapach w opakowaniu jest całkowicie inny niż na skórze. Początkowo jest to przyjemna, kawowa woń, która po kilku godzinach na skórze zmienia się w smród samoopalacza. Niestety, taki urok tego typu produktów. Konsystencja jest taka jak zwykłego balsamu/mleczka. Kolor jest kremowy, dlatego nie widać go na skórze. Nie wiemy gdzie dokładnie się posmarowałyśmy. Trzeba działać na czuja :)

Kolor na skórze pojawia się po trzeciej aplikacji. Po każdej następnej wzmacnia się. Jest równomierny, kolana nie są ciemniejsze od reszty nogi. Ja zawsze podczas okresu w jakim używam balsamu robię peeling co 2 dni, żeby skóra była świeża, a produkt schodził równo. Nie robi plam. Nakładam go na wcześniej nawilżoną skórę innym balsamem, wtedy efekt jest bardziej równy i po prostu ładniejszy. Niestety obietnice producenta o nawilżeniu są mylne. Nałożony wieczorem na gołą skórę, potrafi ją do rana bardzo przesuszyć. Ujędrnienie jest, skóra jest fajnie napięta i wygląda apetycznie. Nie zdarzyło mi się ubrudzić ubrań balsamem. Rano konieczne jest wzięcie prysznica i dokładne umycie posmarowanej części ciała, bo zapach jest nie do wytrzymania.



Testowałam już wiele produktów tego typu i muszę przyznać, że ten sprawdza się u mnie najlepiej. Jestem mu wierna już drugie wakacje. Czasami używam go też w ciągu zimy, żeby nadać skórze zdrowy wygląd. Myślę, ze to fajny produkt dla posiadaczek jasnej karnacji.

Pozdrawiam  :)

sobota, 9 sierpnia 2014

Ulubieniec ♥ Avon Planet Spa maska do włosów oliwkowa

W wakacje mam o wiele więcej czasu, żeby popróbować coraz to nowsze kosmetyki. Wielką zagadką jest dla mnie firma Avon. Pamiętam, że wiele lat temu bardzo lubiłam przeglądać z młodszą kuzynką katalog, wąchać strony. Czasami mama pozwalała mi zamówić jakiś krem, albo szampon. Teraz, kiedy jestem trochę starsza, ale tylko trochę, czasami sobie przyszaleje. Bardzo mnie ciekawi seria Planet Spa, wiadomo, wszędzie trafią się jakieś buble, ale niektóre kosmetyki są warte. Tak jak masło z ekstraktami z Morza Martwego, a którym już pisałam <klik>. Seria oliwkowa, jest nawilżająca, czyli coś dla mnie, bo ja uwielbiam się nawilżać. Dzisiaj o  masce do włosów z tego gatunku :)


Pełna nazwa produktu to nawilżająca maska do włosów ( tak określa ją katalog) ze śródziemnomorską oliwą z oliwek . Opakowanie 200 ml to gruby słoik, z dużym otworem, z którego z łatwością wydobywamy produkt i nie ma problemu z wyciskaniem mokrymi łapkami pod prysznicem. Nienawidzę takiej sytuacji. Do wnętrza nie dostaje się woda, na opakowaniu nie osadził się jakiś nalot, a naklejki nie zrolowały się.  Regularna cena to 29 złotych, radzę polować na promocje, bo to bardzo sporo jak na maskę, nieprofesjonalną.

Konsystencja jest gęsta. Moje włosy są bardzo długie i muszę przyznać, że zjadają takie maseczki w 5 razy, a z tą jest trochę inaczej. Używałam jej już  4 razy i mam pół opakowania. Jest bardzo wydajna. Zapach jest bardzo przyjemny. Oliwkowy, ale rześki i lekki. Pozostaje na włosach długo. Maskę spłukuje się normalnie. Nie trzeba po niej dodatkowo myć włosów.

Efekt jaki daje na włosach to maksymalne wygładzenie i zmiękczenie włosów. Nie są obciiążone, ale pozostają w ryzach. Nie mam problemu z puszącymi się końcami, co jest moją zmorą. Włosy są nawilżone i bardzo miękkie, mięciutkie :)

Bardzo lubię tą maseczkę, własnie za wygładzenie, nawilzenia i jej zapach. Myślę, ze będzie stałym gościem w moich włosowych zbiorach :)

Pozdawiam :)

piątek, 8 sierpnia 2014

Butelkowa zieleń na powiece- makijażowy minimalizm :)

W lecie mój makijaż jest raczej minimalistyczny. Gorąco sprawia, że po prostu mi się nie chce nakładać kolejnych warstw makijażu. Stawiam więc na delikatną, rozświetloną, ale zmatowioną cerę, mocniej wytuszowane rzęsy, jakąś szminkę, lub Eyeliner. Na swoje urodziny dostałam od kuzynki malutki drobiazg z Manhattanu, początkowo nie bardzo wiedziałam jak się za niego zabrać, ale okazało się, że jest po prostu świetny.


Manhattan Dip Eyeliner wersja wodoodporna w kolorze butelkowej zieleni z delikatnymi drobinkami, okazuje się strzałem w dziesiątkę letniego mejkapu, Pojemność tego maleństwa to 5 gram, a cena około 17 złotych. Dostaniecie go wszędzie. W internecie ceny nie sięgają 10 złotych. Numer na opakowaniu- pełna nazwa to 87X green. Nie przepadam za ich oznaczeniami, bo są takie byle jakie. Nie ma żadnych ciekawych nazw, a numerki też ciężko zapamiętać, no chyba, ze nazywa ją jeden, dwa trzy :)

Opakowanie jest całe plastikowe, bardzo dobrze, bo nie ma możliwości jego zniszczenia. Napisy nie schodzą. Wszystko jest dość ładnie utrzymane.


Konsystencja produktu jest bardzo wodnista. Trzeba się dobrze namachać, żeby kreska miała idealnie zielony kolor. Nie jest to uciążliwe. Ja opracowałam sposób, najpierw jedno oko, później drugie i poprawki. Myślę, że to ułatwia poprawianie ewentualnych krzywizn i niedociągnięć. Możemy budować intensywność koloru. Drobinki są bardzo delikatne, nie jest to chamski brokat, tylko subtelny błysk. Wydaje mi się, że są złote, dzięki czemu kolor nabiera trójwymiarowości.  Kiedy produkt zaschnie na powiece jest nie do ruszenia. Zmywa się go łatwo, ale nie kruszy się, nie ściera, nie zanika, nie odbija się. Aplikator to zbita, dość twarda gąbka, zakończona w delikatny szpic. Bardzo ładnie i równo rozprowadza produkt.

Moje kreski nie są idealne, ale czasami warto postawić na minimalizm. :)

Pozdrawiam :)

Ulubieniec ♥ - Peeling z solą morską Foot Works Avon

Niby lato, ale u mnie pada od prawie tygodnia. To nie oznacza, że zaniedbałam pielęgnację moich nóg i stóp. Testuję właśnie nowy samoopalacz i muszę przyznać, że robi wrażenie. Stopy, to chyba część ciała o której zawsze pamiętam. Nie wypiłowane, niepomalowane paznokcie, twarde pięty i sucha skóra, to najgorsza krzywda jaką można sobie wyrządzić. Wiadomo stopy do najpiękniejszej części ciała nie należą, ale lepiej o nich nie zapominać, bo później jest bardzo ciężko powrócić do efektu gładkich stópek.


Jak dla mnie forma Avon, ma bardzo dobre produkty do pielęgnacji stóp. Namiętnie testuję sobie ich różne kremy. W nowym zamówieniu poczyniłam dwa następne. Przed Wami energetyzujący scrub do stóp z solą morską. Regularna cena za 75 ml produktu to 15 złotych. Dość sporo, ale bardzo często są promocje i koszt to około 8 złotych. Zależnie od kampanii.

Opakowanie to nieduża, miękka tubka, zakręcana. Bardzo łatwo wyciągnąć z niej produkt, bo jest miękka. Napisy nie starły się, nic się brzydko nie odkształciło, nie zaciekło pod prysznice. Bardzo fajnie się prezentuje, ze względu na niebiesko-zielony kolor.



Zapach jest lekko słony, ale wyczuwa się w nim kosmetyczne nuty. Bardzo przyjemny, nie podrażnia. Konsystencja jest dość zwarta, nie spływa ze skóry. Podczas tarcia zaczyna się pienić. Zatopione w żelu drobinki soli i wiórków, delikatnie peelingują skórę. Wszystko jest zależne od natężenia naszych ruchów. Nie jest to tak silny produkt i konieczne jest użycie tarki, która zetrze cały martwy naskórek, ale do wygładzenia skóry po takim zabiegu nadaje się świetnie. Jest też bardzo przydatny do używania podczas przerwy pomiędzy pedicurem. Ja robię taki zabieg co około 5 dni, maluję wtedy paznokcie itd. W miedzy czasie lubię użyć tego produktu, żeby warstwa suchej skórki za mocno się nie nagromadziła i żeby stopy były wygładzone.

Bardzo fajny produkt, można go zabrać ze sobą na wakacje, nadaje się do codziennej pielęgnacji. Uwielbiam miękka piankę w jaka się zamienia podczas kontaktu z wodą.

Pozdrawiam :)

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Argan Professional szampon i odżywka- zakupione w Biedronce :)

Uwielbiam Biedronkę, bo można w niej znaleźć czasami niezłe perełki. Tak było z moim ostatnio ulubionym zestawem do codziennej pielęgnacji włosów. Pokazywałam go już w wcześniejszym poście z zakupami, ale produkty są warte większej uwagi, na przykład dlatego, że dalej można je zakupić w Biedrze.


Tak, tak, znowu olejek arganowy. Z firmą Argan Professional, spotkałam się po raz pierwszy. I mam nadzieję, ze nie ostatni, bo produkty okazały się bardzo fajne. Wielkie butle 400ml, po 9.90 to bardzo dobra cena.

Szampon nie jest gęsty, dzięki temu dobrze i równomiernie rozprowadza się po włosach. Pieni się bardzo dobrze. Jest kremowy. Zmywa oleje i mieszanki z maseczek i oleju. Włosy są po nim gładkie, nieobciążone. Nie ma efektu przylizania. Są lekkie i dają się rozczesać, bez dodatkowych spray'i i odżywek. Nie zauważyłam żadnego podrażnienia skóry głowy. Używałam go codziennie i starczył mi na prawie miesiąc.

Odżywka jest gęsta, dlatego pod koniec ciężko ją było wycisnąć. Tak jak szampon równo rozprowadza się na włosach. Nakładam ją od uszu w dół. Co najważniejsze moje włosy nie były strączkowate, przetłuszczone, obciążone i spuszone. Odżywka nie była oporna w spłukiwaniu. Włosy były bardzo miękkie i wygładzone. Rozczesywanie odbywało się bezboleśnie. Ja rozczesuję jeszcze mokre włosy, bo kiedy wyschnął, mam pełno kołtunów i siano. Taka ich uroda.

Opakowania produktów pomimo tego, że wielkie okazały się bardzo wygodnie. Ścięte zamknięcie umożliwiało trzymanie produktu do góry nogami, więc zużyłam wszystko do końca. Odżywka skończyła się równo z szamponem, co było dla mnie wielkim zaskoczeniem :) Kosmetyki łączy zapach, który jest delikatny i bardzo zbliżony do wszystkich produktów, które niby mają w sobie olejek arganowy. Lekko orientalny, waniliowy. Odżywka olejek arganowy ma w okolicach 10 miejscach, więc wydaje mi się, że aż takiej tragedii nie ma, jak za 10 złotych :)


Moje włosy do zniszczonych nie należą, przynajmniej mi się tak wydaje. Pewnie dlatego te produkty dawały radę, podejrzewam, że na włosach suchych i rozczapierzonych efekt mógłby być o wiele słabszy. Bardzo przyjemnie pachnące, duże, tanie i niekrzywdzące produkty do codziennej pielęgnacji.

Pozdrawiam :)

Meksykańska Fiesta!

Chwilkę mnie nie było, ale czasami trzeba sobie dać na luz, poleżeć na Słońcu i zostawić komputer w domu. Wyjazdy, wyjazdy. Bardzo gorąco i wakacje. Nie muszę tłumaczyć, czemu nie zabrałam ze sobą komputera :)



O płynie micelarnym Lirene Youngy 20+ słyszałam i czytałam wiele razy. Podejrzewam, że najbardziej ciekawa z całego produktu są drobinki. Mnie właśnie one skusiły. Coś innego, weselszego, niż tylko przezroczysta woda w plastiku. Osobiście uwielbiam opakowania produktów Lirene, za schludny wygląd i to genialne wcięcie na kciuka. Pojemność produktu to 200ml, a cena okolice 15 złotych.


Drobinki, bo to największy bajerek tego produktu, są kolorowe, malutkie i dość twarde. Powinny być bardziej miękkie, bo kiedy chcę przetrzeć nim oczy od razu zostają na powiekach. Z obawy bezpośredniego kontaktu z gałą rozgniatałam je najpierw na twarzy, albo palcem.

Produkt bardzo ładnie pachnie, delikatnie. Jest to zapach kemu do twarzy, lekko kwiatowy. Nie drażniący i nie utrzymujący się na twarzy zbyt długo.

Micel w kontakcie z twarzą jest bardzo przyjemny. Nie podrażnia, nie szczypie i nie ściąga. Nie powiedziałabym, że nawilża, bo id tego jest krem, ale pozostawia twarz miękka i delikatną. Nie zostawia tłustego filmu, jest niewyczuwalny.

Demakijaż, to nie jest jego mocna strona. W sumie zmyć nim tusz jest trudne, a co dopiero cały makijaż. Służy mi raczej za tonik, który ma doczyścić jakieś resztki. W tym celu sprawdza się naprawdę świetnie.


Podsumowując. Produkt dość udany, ale ja nazwałabym go tonikiem, nie micelem, bo nie spełnia funkcji demakijażowych. A w moim rozumieniu płyn micelarny powinien usuwać makijaż. Miło się na niego patrzy, krzywdy nie robi, więc można polecić.

Pozdraiwma :)