wtorek, 4 grudnia 2012

Inglotowe trio

Wiadomo, że Inglot to bardzo dobra firma kosmetyków, może nie wszystkie produkty są super, ale o większości można tak powiedzieć. Dlatego kiedy skończyłam wszystkie korektory, pudry i podkłady poszłam do groty lwa-Inglota. Weszłam. Jak zwykle olśniły mnie tysiące kolorów cieni, róży i lakierów. Wstydliwie podeszłam i zaryzykowałam. Poprosiłam Panią, żeby mi dopasowała podkład, puder i korektor. No, bo taka prawda. Zapłaci się więcej, ma się produkt pewny, dobry i niewymacany.
Pani poprosiła, żebym siadła na stołeczku, taki jak reżysera, pomyślałam sobie 'Wow, pełna profeska". Tak, prawie spałam z tego krzesełka, bo moje szczęście nie zawsze mi sprzyja. ;c

Zapłaciłam 98złotych, żal mi dupę ścisnął, portfel się popłakał, ale raz się żyje!


 Podkład jest rozświetlający, nie ma w sobie chamsko błyszczących drobin, są bardzo subtelne. Bardzo lekka formuła, miło rozkłada się na buzi, mi starcza pół pompki na całą twarz, jeżeli używam paluszków. Nie robi smug, nie waży się. Nie jest mocno kryjący, starcza na to, żeby przykryć delikatne zaczerwienienia. Koszt to 46 złotych, za 30 ml Jak narazie jestem zadowolona :)




Korektor, bardzo ciekawa konsystencja. Jak włożymy w niego palec zaczyna się topić i staje się bardzo lekki, jakby był płynny. Świetnie rozświetla okolice pod oczami i zakrywa moje siniaczki. Nakładam go pędzlem, ale palcem też się da, ja staram się oszczędzać czas. Koszt to około 26złotych. Ja narazie nie widzę, żadnego zużycia, a leci juz trzeci tydzień odkąd go używam.




Puder w odcieniu żółtym na zaczerwienienia, Muszę przyznać, że nigdy nie wierzyłam w moc takich zabawek, a tu wielkie zaskoczenie. On naprawdę działa. Nie mam już czerwonego nosa i policzków, do tego pozostawia na twarzy bardzo delikatne satynowe wykończenie, co mnie bardzo cieszy, ponieważ nie lubię ciężkiego płaskiego matu. Urzekł mnie w tym kosmetyku maluśki puszek, jest przesłodki.  Specjalnie kupiłam tą mniejszą wersje kosmetyku, ponieważ ma on tylko 18miesięcy przydatności, a nigdy nie zużyłabym tej wielkiej puchy. Koszt to około 24 zł, ja płaciłam 19, ponieważ kupowałam więcej.

Dodatkowo, na obrazku u góry, możecie zobaczyć różową gąbeczkę. Kosztowała około 9złoty i muszę przyznać, ze żałuje że ją wzięłam. Chłonie podkład, jest ciężka w umyciu, jest aż za bardzo zbita i ciężko ją doprać co nie wygląda korzystnie.

To na tyle, teraz lecę już spać. Jestem strasznie przeziębiona i zmęczona. Nie lubię tej zdradliwej pogody.
Pozdrawiam i życzę zdrówka!

2 komentarze:

  1. kuruj się! nie miałam nic z tego, co opisujesz. głównie kupuję lakiery i od czasu do czasu jakąś kredkę. podkładu z Inglota nigdy nie miałam. dostałaś chociaż jakiś gratis za takie duże zakupy?;)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie dostała, ale gąbeczka była za pół ceny i kilka złotych zniszki. Właśnie, jak sprawują się te lakiery, bo nigdy żadnego nie miałam, a kuszą kolorami

    Dziękuję, staram się wyleczyć, ale jak narazie mi nie idzie ;c

    OdpowiedzUsuń