środa, 31 lipca 2013

Podsumowanie miesiąca, czyli zakupy w lipcu CZ1. :)

Wydajemi się albo w tym miesiącu moje zakupy były bardzo 'mądre' ;D Kupione to co było potrzebne i to co tak bardzo chciałam, że nie mogłam tego nie kupić. Przejdźmy do zdjęć i opisów.


Z racji okropnych upałów, które w końcu się pojawiły i dlatego tez, że skończyłam swoją przygodę z Blokerem od Ziaji wróciłam do Etiaxila, ale nie dostałam go tylko jego odpowiednik Perspirex(nawet napisali na opakowaniu, że to Etiaxil ). Koszt to 45złotych za 25ml, mało, ale działa. Nie szczypie aż tak mocno jeśli mamy suchą paszkę i włoski około 2-3dniowe. Kolejny produkt to lakier z Rimmela z serii 60sekund w odcieniu 200 Princess Pink pokazywałam go tu. Kosztował około 7złotych w promocji. Nowy kremik od Garniera Hydra Adapt. Całkiem ciekawy produkt (żółty) kosztował 10złotych i będzie jego większa recenzja. Nowy płyn micelarny od Loreal, chcę odpocząć od BeBeauty, a ten akurat był w promocji i kupiłam go za 12 złotych, narazie go nie używałam, ale jakby coś ciekawego zdziałał to napiszę. Moja nowa miłość, czyli top od Sally Hansen. Będzie jego większa recenzja, ale już mogę powiedzieć, że świetnie wysycha i utrwala nasz mani. Koszt to około 25złotych.


W Rossmannie była promocja na produkty Alterra, więc zakupiłam całą serię szampon+odżywka+maska z serii do włosów suchych. Kiedyś już używałam tych produktów i były super, a cena 6.50 bardzo mnie skusiła. No i kolejne lakiery, czyli Golden Rose z serii JollyJewels w numerze 111, którego jeszcze nie używałam i  Rimmel SalonPro w numerze 500 Pepermint, więcej tu.


Będąc w Warszawie poszłam po zakupy dla mojej Prababci na Halę Mirowską i znalazłam tam w jednym z małych stanowisk kosmetyki Balea. Nie były zbyt tanie, ale bardzo chciałam je wypróbować. Wzięłam szampon do włosów (14zł), który ma bardzo oczyszczać i działa, będzie więcej. Dwa żele pod prysznic (9zł) jeden Mango, a drugi Ananas i Hawaje, do tego dokupiłam balsam (12zł), zapachy obłędne. W sam raz na lato. Kolejny lakier. Tym razem Golden Rose Holiday w numerze 66,o którym pisałam więcej tu.

 

No i ostatnie zakupy. Skończyłam serum Eveline i je odkupiłam, nie wiem które to opakowanie, ale i tak do niego wracam. Pisałam o nim wcześniej tu. Nivea Invisible , czyli klasyczna kuleczka, pisałam o niej w poprzednim poście. Dzisiaj byłam i była w promocji za 6.50zł. Kolejny lakier, trochę za dużo ich w tym miesiącu, Rimmel Salon Pro w odcieniu 705 Reggae Splash kosztował tylko 10złotych w promocji.

Mam nadzieję, że nikogo nie przerazi ilość kolejnych rzeczy, które zakupiłam, ale ja po prostu wszystko kończę, no prawie wszystko, hihi :)

Pozdrawiam :)

wtorek, 30 lipca 2013

kolejne wakacyjne denko- Lipiec 2013

Koniec miesiąca, więc trzeba napisać jakiś ulubieńców, ale u mnie ulubieńców konkretnych nie mam, więc muszę jeszcze to przemyśleć, ale mam konkrety w swojej denkowej reklamówce. Zaprezentuję to co zużyłam. Mam nadzieję, że nie będzie tego za dużo.


Ziaja Maziajki szampon i żel pod prysznic o zapachu ciasteczek i lodów waniliowych. Zapach był lekko chemiczny, ale przyjemny. Produkt tworzy taką cudowną, miękką piankę jak z filmów :) Szybko się zużył, bo był dość rzadki, ale bardzo przyjemny. Nie przesuszył mi skóry głowy i dobrze mył włosy. 400 ml/12 złotych

Próbka Nivea Volume Sensation szampon i odżywka. Za wiele nie powiem, ale ta mała ilość zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Przyjemny zapach i włosy były sypkie. Tyle, więcej nic nie powiem, zamierzam kupić całe butle :)

No i bubel roku. Odżywka bez spłukiwania Joanna Naturia z miodem i cytryną. Chemiczny zapach, skleja, obciąża strączkuje włosy. Okropny. Nawet do golenia nóg się nie nadawał. Nigdy więcej. 4zł/200ml

Kallos Latte, cudowna i pochłonęła mnie. Odkupię na pewno :) recenzja


Bioderma żel do mycia twarzy z seri Sebium. Ładnie się pieni, zmywa 80% makijażu, całkiem wydajny. Zwykły, bez szału, nic mi nie zrobił złego ani dobrego. Może być. Zużyję drugi i już, koniec. około 30zł/200ml

Moje nowe odkrycie. BeBeauty żel-krem łagodzący. Nie pieni się mocno, jest kremowy. Świetnie zmywa makijaż. Nie szczypie w oczy, świetny i bardzo tani. Około 5 złotych.

Płyn micelarny z BeBeauty. Mało wydajny, ale dobry. Zmywa, oczyszcza, nic więcej nie potrzebuję :) cena około 5złotych


Lirene mus matujący. Słaaabo, zero efektów, tylko ciekawy zapach i konsystencja na plus. więcej tu

W końcu skończyłam serię z Yves Rocher Nutritive Vegetal. Bardzo dobre produkty. Tutaj mamy krem na dzień i na noc. Świetnie działały na moją suchą skórę. Więcej o całej serii tu


Vichy Liftactiv Serum, nic nie mogę powiedzieć za bardzo. Użyłam na noc pod krem, na drugi dzień buśka była mięciutka. Tyle, nie kupię na pewno, bo nie lubię tej firmy. Dla mnie płaci się za firmę, nie za działanie.

Lirene krem pod oczy AntiAging odmładzanie. Porządnie nawilża, to jest coś czego ja potrzebuję. Moje miejsca pod oczami są delikatne i suche. Zawsze mam jakiś krem, który nie jest dla mojego wieku, ale porządnie nawilża.18złotych

Rival de Loop kapsułki Hydro. Nie wiem, które to moje opakowanie. Bardzo je lubię, zawsze mam je w kosmetyczce. Jeden z kilku produktów, który pomógł mi się wyzbyć suchych skórek z twarzy. Używam po maseczce, peelingu, na noc pod krem. Cena około 7złotych.

Próbka kremu z Ziaji, bardzo nawilżający, pewnie by mnie zapchał, bo straszny tłuścioch z niego. Nadawałby się do takiego 'maskowania'



Dove Silk Glow żel pod prysznic. Zapach starego mydła, średnio się pienił, bardzo mi się nie podobał i jak na złość nie chciał się skończyć. 14zł/200ml

Original Source pomarańcza i imbir. Niby do kąpieli, a jednak pod prysznic :) Zapach średnio mi podpasował, produkt jest gęsty, ale przesusza (nie przeszkadza mi to).10zł/500ml

Paloma Body Spa peeling myjąco zapachu tropikalnym, czyli chemicznym. Ładnie się pienił, dobrze ścierał. Trochę mało wydajny, starczył mi na jakieś 7 razy, więc średnio. Myślę, że spróbuję inne zapachy jeśli znajdę te produkty. Koszt to 14 złotych za 200 ml

Joanna peeling myjący o zapachu truskawkowym. Każdemu znany produkt, kupiony kiedyś, po coś na coś. Zużyłam, ale nie lubię tych produktów. Chemicznie pachnął, szybko uciekają, są lejące i brudzą mi wannę.  Cena około 5złotych






AA push-up do biustu. Głęboko nawilżał skórę. Świetne opakowanie, miła konsystencja, kosztował 5złotych, bo był w promocji (kończyła się data przydatności). Ni odkupię go, chciałam wypróbować coś innego, ale nie zachwycił mnie, więc wracam do Eveline

Balsam do ciała Kolastyna, całkiem przyjemny, nawilża, ale nie zostawia lepkiej warstwy, której nie znoszę w ciągu dnia, zwłaszcza latem. Myślę, że odkupię, jak zużyję zapasy :D

Eveline serum antycellulitowe. Nie będę już nawet nic pisać na temat tego produktu, idzie u mnie w wersji hurtowej, dzisiaj kupiłam nowe opakowanie, więc nie będę nic mówić. recenzja


Nivea Invisible, dość dobrze chroni, szybko się wchłania i nie zostawia lepkiej warstwy, nie brudzi ubrań, całkiem dobrze chroni nawet przy wysokiej temperaturze. Odkupiłam :) cena około 10złotych

Bloker z Ziaji. Szczypał tak jak wszystkie te produkty, mega wydajny, słabo działał. Nie wrócę do niego i nie będę oszczędzać. Kupiłam już odpowiednik Etiaxila i wolę przemęczyć się raz w tygodniu i mieć efekt, niż co drugi dzień. 7złotych

Sensique zmywacz do paznokci zapach melona. Produkt kupiony gdzieś po coś do czegoś, ale! całkiem nieźle radził sobie z kolorowymi paznokciami, nawet czerwonym. Zapach bardzo przyjemny, nie koniecznie melon, ale coś słodkiego co zabijało klasyczny zapach zmywacza. cena 6złotych


Olejek rycynowy. Działa cuda przy codziennym stosowaniu, tłusty, ale dla wzmocnienia rzęs i brwi można się poświęcić. Jak widać wylał mi się i to pewnie nie raz. Mam go już prawie pół roku, więc bardzo długo.

Olej arganowy BingoSpa. Używany na końcówki bardzo ładnie je wygładzał. Recenzja

Maść na blizny, nie wiem po co ją tu umieściłam. Na razie mi nie pomogła. Koszt 30 złotych, zniknęła w ciągu 10 dni bez najmniejszych zmian na skórze. Coś nie tak ? Nie kupię jej więcej.

Maść z witaminą A. Pomogła mi na popękane pięty i szorstkie kolana. Świetnie radzi sobie z suchymi miejscami i jest nie droga, dostępna w każdej aptece.




Moje ulubione waciki z Biedronki. Nie rozdwajają się, nie ciągnął, nie rozpadają. Czego więcej chcieć? Na dodatek cena jest niska. 3pak w granicach 5zlotych

Koniec, teraz czas spać i obmyślać plan na jutrzejszy post :)

Pozdrawiam :)

niedziela, 28 lipca 2013

Wakacyjny piasek z Golden Rose cz.2

We cześniejszym poście o piasku z Golden Rose wspominałam, że podobał mi się jeszcze jeden kolor. Po przemyśleniu wszystkich za i przeciw skusiłam się na kolejną buteleczkę tym razem w numerze 66.








Plusy:
-piękny kolor
-szybko schnie
-łatwo się go aplikuje 
-wystraczą dwie warstwy
-bez topu trzyma się około 3-4 dni
-bez drobinek brokatu

Minusy:
-cena, 15 złotych
-no i oczywiście zmywanie :)

sobota, 27 lipca 2013

Wytuszowane od Yves Rocher

Moja przygoda z produktami do makijażu jest bardzo krótka i zwięzła. Wypróbowałam ich róż, szminkę i tusz. Z dwóch pierwszych jestem przezadowolona, niestety tusz okazał się średniakiem za spore pieniądze.
Mowa o tuszu zwiększającym objętość czyli Lash Plumping Mascara. Wiele razu słyszałam o niej super opinie, że jest trwała, świetna itd, ale na szczęście każdy ma swoje zdanie. Oto moje :)


Producent: Tusz do rzęs, który zwiększy objętość twoich rzęs.Z pogrubiającym i wzmacniającym woskiem ryżowym.Dokładnie otula każdą rzęsę, dodając jej objętości i nie pozostawiając grudek.
Zapewnia długotrwały efekt pogrubienia (12 godzin).


Na rzęsach tusz wygląda tak. Nie widzę zwiększenia objętości, ale rzęsy są znacznie pogrubione. Tusz jest klasycznym średniakiem do codziennego używania, ale to jak się rozmazuje jest nie do opisania. Po 3 godzinach mamy pod dolnymi rzęsami ciemny cień, który wygląda jak siniak od nie wyspania. Nie kruszy się, to na plus, ale tego rozmazywania nie wytrzymam.





Jego szczoteczka to walec pełen włosków, które świetnie rozczesują rzęsy nie zostawiają grudek. Konsystencja tuszu jest gęstawa i lepka, dzięki czemu malowanie rzęs to szybka akcja i nie trzeb się dużo namachać, żeby uzyskać widoczny efekt.

Koszt tej maskary to 49.90 więc myślę, że za taką ceną można znaleźć coś super trwałego.

Plusy: 
-bardzo ładne opakowanie, nie ścierają się napisy
-przyjemna szczoteczka
-łatwość i szybkość malowania rzęs
-dobre pogrubienie

Minusy:
-cena i jakość nie współgrają
-rozmazywanie się tuszu na dolnej powiece w ciągu dnia
-brak zwiększenia objętość (obiecanki producenta)

piątek, 26 lipca 2013

Księżniczkowe paznokietki :) +prywatka

Kolejna odsłona lakierowa. Dzisiaj o Rimmelu 60 sekund, czyli moich ulubionych lakierach. Szybko schnął, są trwałe i mają całkiem niezłą gamę kolorystyczną. Po wyrzuceniu swojego czerwonego lakieru z tej serii poczułam nie dosyt i kupiłam mleczno różowy odcień w numerku 200 Princess Pink. Nazwa świetnie dobrana :)









Plusy:
-twałość (około 3 dni bez topu)
-szybko schnie (nie 60 sekund, ale około 3 minuty)
-kolor :)
-wygodny, pół okrągły pędzelek
-cena i pojemność (7ml za 9.99)

Minus:
-od połowy opakowania jest już takim glutem, że ciężko go używać. 

Muszę zacząć robić takie małe podsumowania jak wyżej na końcu każdego postu, bo wiem po sobie, że wtedy jest łatwiej ogarnąć każdą notkę i w końcu z tej całej paplaniny wyciąga się jakieś wnioski. 
Postów ostatnio trochę dużo, bo mam duże zaległości. Pełno zdjęć porobione, a teraz jak mam pracę (dorosła!) to ciężko mi znaleźć czas. Pilnuję 7letniej kuzynki, która ma tyle energii co cały pułk wojskowy, więc możecie sobie wyobrazić jaki ona daje wycisk.

czwartek, 25 lipca 2013

Czterej pancerni od Kobo xD

Muszę się publicznie przyznać, że bardzo lubię posiadać cienie, nie zawsze ich używać, ale posiadać tak! Wszystkie kolory tęczy plus wszystkie ciemne i inne błyszczące przez perłowe i matowe. Jak widzę na blogach zdjęcia pudełek pełnych cieni w najróżniejszych kolorach to włącza mi się straszna żądza chciejstwa. Przez to powiększyłam swoją kolekcję o cienie Kobo, których nigdy wcześniej nie używałam, a o których słyszałam wiele pozytywów.


Kobo ma dwie serie cieni. Moni czyli maty w intensywnych kolorach, które mają bardziej suchą konsystencję i Fashion, cienie z przejściami i połyskiem, których konsystencja jest pół kremowa i bardziej wilgotna.

Oto moje cztery nowości cieniowe. Nie chciałam od razu rzucać się na niebieski cień, bo później bym go nie zużyła, więc wzięłam podstawowe cztery kolory.


Numer 102 o nazwie Almond to czysty mat, który nie jest kredowy. Rozświetlam nim miejsce pod łukiem brwiowym i wewnętrzny kącik. Świetnie miesza się z innymi cieniami.


Kolejny mat o nazwie Papaya Shake i numerze 106. Bardzo wakacyjny kolor. Zgaszony koral, który ożywia powiekę i podbija niebieską tęczówkę. Bardzo fajna pigmentacja, nie całkowicie kryjąca, tylko pół kryjąca, wiecie o co chodzi. :)


I coś bardziej szalonego. Uwielbiam tego typu cienie. Numer 205 nosi nazwę Golden Rose co widać już na zdjęciach wyżej. Pięknie się blenduje (?), ale najlepiej wygląda wklepany palcem lub pacynką.






Orient Brown w numerze 115 to matowy brąz wpadający bardziej w nuty czerwieni i pomarańczy. Nazwa świetnie dobrana.Niestety z tego cienia jestem najmniej zadowolona. Zanika, nakłada się nierównomiernie i robi straszne plamy.

Co do wszystkich cieni to muszę przyznać, że mają świetną pigmentację i nie zanikają, numer 115 ma kilka minusów, ale ogólnie te cienie na bazie wyglądają i trzymają się cały dzień plus wieczorne wyjście (dałam im niezły wycisk).

jakieś stare zdjęcie, które znalazłam
Pojemność i wielkość tych cieni jest taka sama jak Inglota, więc nie ma problemu z ich organizowaniem. Cena tych cieni jest dość zawyżona, ponieważ kosztują 13.99, ale ja zawsze kupuję w promocji, a ta cena wynosi około 7złotych, więc mniej niż Inglot.

Pozdrawiam :)



Słoneczny parasol dla naszej skóry :)

Ochrona przed słońcem powinna trwać cały rok, ale w moim przypadku średnio to wychodzi. Staram się szukać podkładu z SPF, ale latem już się poświęcam i smaruję kremem ochronnym. W tym roku porzuciłam Ziaję i kupiłam w aptece krem do cery suchej i normalnej z SPF 50 firmy Dermedic.


Nie myślałam, że będę tak zadowolona. Strasznie się polubiłam z tym produktem. Nakładam go codziennie, nie przetłuszcza mnie, nie zapycha i nie bieli mojej twarzy. Stwierdzam, że działa, ponieważ nie jestem spalona, a u mnie to normalne.





Jego konsystencja jest bardzo gęsta i trzeba porządnie docisnąć opakowanie. Mała ilość starcza na pokrycie całej twarzy. Używam go prawie codziennie od około 3 miesięcy i zużyłam może 10%. Pewnie starczy mi na przyszły rok.

Opakowanie to zwykła tubka o pojemność 50g w cenie około 32 złotych. Ja swoją kupiłam w zestawie z piłką, ten duet świetnie sprawdził się kiedy byłam ze znajomymi na domku.

cały zestaw 

Dbajmy o naszą skórkę na twarzy, bo ona zawsze jest delikatna, niezależnie od rodzaju cery, a przecież nie chcemy być za szybko pomarszczone. Ja przy swojej suchej pewnie będę wyglądać jak wyschnięta śliwka ;c

Pozdrawiam :)

środa, 24 lipca 2013

Bubel z Lirene

Bubli na polskim rynku nie brakuje. Oto móje ostatnie rozczarowanie. Lirene matujący kremowy mus dla skóry 20+. Można go stosować na dzień i na noc, ma SPF 15.


Pani Eris obiecuje : Matowa, nie błyszcząca się przez cały dzień cera - klasyka w urodzie - jest możliwa dzięki gąbeczkom pochłaniającym nadmiar sebum. Słodki daktyl, soczyste jabłko i delikatne perełki olejku bawełnianego tworzą oryginalną kompozycję, otaczając Twoją twarz naturalną świeżością i blaskiem, pozostawiając ją nawilżoną i gładką. Odpowiedni dla cery tłustej, mieszanej lub normalnej. 


I na obietnicach się kończy. Produkt jest musem o pięknym zapachu, który nie nawilża w ogóle i słabo się wchłania. Pod makijaż się średnio nadaje, ponieważ tworzy taką warstwę na skórze. Stosowanie jest przyjene, ale efektów nie widać. Moja skóra jest sucha, ale w lecie przetłuszcza się mocniej. Jestrem już pod koniec opakowania, a skóra dalej się świeci kiedy mam makijaż. Jeżli u mnie sobie nie radzi, to co dopiero z mocniejszymi problemami? 

Koszt produktu to około 20 złotych za 50 ml, dostajemy fajny słoiczek z którego schodzi każdy napis i w środku jest przyjemny musik i na tym kończy się bajka. Nie polecam, lepiej dopłacic 10złotych i kupić coś o lepszym działaniu. Jeśli się u kogoś sprawdził to proszę radę jak go używać.

Pozdrawiam :)

wtorek, 23 lipca 2013

Nie dla Essence Stay Matt nr02!

Ogólnie bardzo lubię mat na swojej twarzy, ale nie ten płaski, papierowy, tylko ten który przyciąga spojrzenie. Dlatego jestem fanką matowych pomadek z Manhattanu. Kiedy dowiedziałam się o matowych pomadkach z Essence strasznie się zacieszyłam, bo z Manhattanu były wycofywane, a te są tańsze. Chciałam coś mocniejszego w kolorze, coś ciekawszego i intensywnego i niestety wpadłam.


Mój kolor to 02 SmoothBerry, coś pomiędzy wiśnią a fuksją. Intensywny i wyrazisty.
Takie same opakowanie jak błyszczyki z serii Stay All Day, tylko tu jest różnica koloru, nazwy i aplikatora. Pojemność 4ml cena około 10 złotych.


Aplikator jak od zwykłego błyszczyka. Średnio się sprawdza. W ogóle produkt bardzo ciężko nałożyć. Wydobywamy produkt, nakładamy go na usta, jest gdzieś za mało, chcemy poprawić i zaczyna się drama. Nie można zakryć smug, a tym bardziej poprawić konturu. Cała jestem brudna, a usta wyglądają jakbym się malowała bez lusterka. Skóra naokoło się barwi. I co najgorsze produkt tak mocno osadza się na ustach, że tego nie da się w żaden sposób przeskoczyć. Masakra.

Trwałość też nie jest szałowa. Po godzinie mamy intensywną ramkę na ustach, a środek jest wyblakły i mało apetycznie to wygląda. Na szczęście usta nie są aż tak mocno ściągnięte. Co do efektu zmatowienia, to jest bardzo średnie. Jakby zwykła kremowa pomadka bez drobinek.


 Jestem rozczarowana i żałuję, że wzięłam ten kolor. Mam nadzieję, że te jaśniejsze i bardziej stonowane dają radę, bo tego koloru nie polecam.


Słodycz od Revlona :)

Dawno już o ustach nie było, więc dzisiaj będzie o masełku z Revlonu, które podbiło moje serce. Jako posiadaczka suchych ust staram się szukać produktów, które będą je nawilżać, a jak dają kolor to jestem w siódmym niebie i szczęście mnie rozpiera. Tak jest z LipButterem w kolorze 090Sweet Tart







Eleganckie i wyróżniające się opakowanie w którym zamknięty jest precyzyjny sztyft o miękkiej konsystencji. Widziałam, że wielu osobom ta pomadka strasznie się rozgrzała i rozlała, pociapała, moja jeszcze się trzyma.

Trwałość pomadki to do około 1,5 godziny bez jedzenia. Niestety nie jest to za długo, a cena nie jest zbyt niska (około 40złotych) i to jest minus tego produktu.



Za to kolor jest świeży, dziewczęcy i różowy, a to moje zboczenie jeśli chodzi o paznokcie i usta. Daje śliczny błysk jak po błyszczyku, dobrze nawilża, nie podkreśla suchych skórek i nie waży się. Do tego schodzi bardzo delikatnie i równomiernie, co daje efekt przygryzionych a nie źle pomalowanych ust.



Myślę, że warto kupić ten produkt, jeśli ktoś ma przesuszające się usta, ale zawsze można upolować promocję. Wydaje mi się, że teraz w SuperPharm jest -30% na te masełka.


Mietówka od Rimmela

No tego lakieru chyba nie muszę nikomu przedstawiać. Rimmel SalonPro w numerze 500 Pepermint jest wszystkim dobrze znany. Moją ukochaną miętką tego lata jest właśnie ten lakier. Głęboki kolor po dwóch warstwach, szybko schnie, ale z trwałością ma problem. U mnie to około 3 dni, później widzę jakieś ubytki, starte końcówki itd. Nie przeszkadza mi to, bo dla takiego koloru można się poświęcić :)








Do tego pędzelek jest świetnie wyprofilowany, a konsystencja lejąca i nie glutowata. Lakier ma dużą pojemność (12) ml i kosztuje trochę więcej, bo około 18złotych, ale teraz jest jakaś promocja -25%, więc można zaoszczędzić :)

Pozdrawiam :)