Etja olej arganowy- używałam go do twarzy, włosów, skórek itd itd. Strasznie nieprzyjemnie pachniał, od samego początku. Nie wrócę do niego, może znajdę jakiś inny. Zastąpiony olejkiem Alterry.
Serum kawiorowe Bioliq- nie sprawdziło się u mnie w ogóle. Nie wiem czemu. Pisałam o nim tu.
Rival de Loop kapsułki nawilżające. Lecą u mnie jak woda, zawsze mojej kosmetyczce. Działają najlepiej na moją skórę. Dają mocne nawilżenie i wygładzenie suchych skórek. Mam kolejne opakowanie.
Dermatix- maść silikonowa na blizny. Będzie o niej pełna notka, , którą przygotowują już bardzo długo. Ten produkt działa cuda i usuwa wszelakie podskórne przebarwienia po chorobach skórnych. Mam następne opakowanie.
Pharmaceris lekki krem głęboko nawilżający- używam go na dzień. Jest bardzo fajny, dobrze nawilża i nadaje się pod makijaż. Mam następne opakowanie :)
Lirene pianka do mycia twarzy- produkt, który tak mnie przesuszył, że zrywałam suchą skórę z nosa. Masakra. Nigdy więcej! Ukojeniem jak zwykle jest żel z Biedronki.
Yves Rocher mgiełka malinowa- miałam ją około 2 lat. Bardzo fajny, kwaskowaty zapach, prawdziwa malina. Już za nim tęsknie ;c
Alterra pomadka rumiankowa- najlepszy produkt do ust jaki miałam kiedykolwiek. Najlepiej nawilża, nie jest miękka, nie rozpływa się, nie ma smaku. Jest cudowna. Będę ją kupować, jak tylko na nią trafie, a widzę, ze to nie jest takie łatwe :)
Cleanic patyczki do poprawy makijażu- mój niezbędnik. Poprawiam nimi makijaż, paznokcie, do demakijażu do wszystkiego. Mają świetną końcówkę, która się nie rozpada. Mam następne opakowanie :)
Eveline masło mango- zapach produktu był bardzo przyjemny. Nie za słodki i nie mdły. Tylko ta parafina w składzie, która powoduje u mnie małe krostki. Nawilżenie nie było zadowalające i nie wrócę do niego. Zastąpiłam masełkiem z TBS.
Zrób sobie krem peeling z nasion truskawki- ścierał całkiem nieźle, ale syf który robił w całej łazience był nie do opisania. Niestety mam jeszcze dwa opakowania, które zużyje, ale bardzo uważnie, żeby nie ubrudzić wszystkiego naokoło.
Original Source czekolada i pomarańcza- mój ulubiony zapach na zimę. Przecudowny, jak ciasto. Wrócę na pewno :)
Alterra peeling papaya i kokos- zużyłam jako żel pod prysznic, bo jego ścieranie było bardzo słabe. W mazi zatopione są wiórki kokosowe, które uciekają z ciała. Zapach bardzo przyjemny. Nie wrócę.
Eveline serum do biustu- używam już bardzo długo. Mam następne opakowanie. Pisałam o nim tu.
Alterra szampon papaya i bambus- najlepszy szampon, tylko mało wydajny. Tani i dobry, dodatkowo ma fajny skład. Odkupię :)
Odżywka Pantene Aqua Light- moja ulubiona. Uwielbiam jej zapach i to, ze pięknie wygładza i nabłyszcza włosy. Dzięki niej nie muszę szarpać z rozczesywaniem. Odkupiłam :)
Garnier odżywka awokado i masło karite- bardzo przyjemny produkt, dobrze nawilżał i wygładzał. Napiszę o nim więcej, przy drugim opakowaniu.
Odżywka Jantar- używam jako wcierki. Sprawdza się świetnie. Troszeczkę obciąża u nasady ale nie jest to efekt ulizania. Widzę małe włoski i znaczny wzrost. Zahamowała wypadanie włosów. Polecam przelać ją do spryskiwacza, wtedy jest bardziej wydajna. Polecam, systematycznie używana daje cuda.
Biovax maska- moje trzecie opakowanie. Bardzo lubię ten produkt używać na zmianę z innymi maskami, bo za często nie służy moim włosom. Świetnie nawilża i wygładza, włosy stają się mega sypkie. Jest bardzo popularna i myślę, ze warta wypróbowania. Wiadomo proteiny nie służą wszystkim.
Farmona Herbal Care szampon pokrzywowy- mocno oczyszczał, aż włosy skrzypiały i były tępe w dotyku. Nie pachniał zbyt fajnie. Konieczna była po nim odżywka, cokolwiek czym można byłoby włosy rozczesać. Dodatkowo w połowie oberwał mi się korek, więc płyn stał otwarty przez prawie tydzień. Nie wiem czy wrócę, bo mam wrażenie ze są lepsze produkty.
Nivea balsam do ciała- opakowanie bardzo głupie, trudno produkt skończyć i wydłubać. Strasznie śmierdzi alkoholem. Daje małe i krótkotrwałe nawilżenie. Nie wrócę, to produkt nie na moją suchą skórę.
Nivea olejek pod prysznic- fenomen tego produktu polega na jego składzie, ale zapach oleju do smażenia do mnie nie przemawia. Używałam go po siłowni, kiedy potrzebowałam przyjemnego wykończenia na skórze, bez balsamowania.
Garnier suchy szampon - całkowicie się nie sprawdził. Był mokry i nie działał. Pisałam o nim tu.
Maybelline Colossal wersja wodoodporna- świetny tusz. Mój ulubiony. Bardzo trwały, żaden deszcz, śnieg i łzy mu nie straszne. Do tego pięknie pogrubia, wydłuża i rozdziela. Wrócę jak będę potrzebować tego efektu.
Batiste suchy szampon- zapach bardzo lekki, kwiatowy. Opakowanie bardzo dziewczęce i przyjemne dla oka. Działanie takie jakiego potrzebuję, silne i długotrwałe. Nie muszę się przejmować, że w połowie spotkania włosy znowu będą nieświeże i oklapnięte. Używam go też na suche włosy i wtedy daje efekt push-up! Mam następny :)
Co udało Wam się zużyć w tym miesiącu i jakich zastępców polecacie?
Pozdrawiam :)
Niedawno prawie już kupiłam tę piankę Lirene i widzę, że jednak dobrze się stało, że zrezygnowałam :) odżywkę z Garniera uwielbiam :)
OdpowiedzUsuń