Opakowanie jest przesłodziutkie. Różowiutkie i nie duże. Pięknie wygląda. Ma 200ml pojemności i kosztuje około 15 złotych.
Peeling jest cukrowy, więc jego moc ścierania nie jest tak silna jak solnego. Znam sposób, żeby wzmocnić jego działanie. Używam go na suchą skórę. Dzięki temu drobinki nie rozpuszczają się i trą bardzo mocno. Podukt nie pieni się na skórze. Ma w sobie parafinę, więc pozostawia po sobie tłustą warswtę. Jego konsystencja ejst zwarta, nie sływa ze skóry. Dzięki temu produkt jest dość wydajny. Starczył mi na około 5 razy.
Zapach, bo to najciekawsze :) jest super! Landrynki (u mnie w domu mówi się na takie cukierki szklaki) w słoiku. Słodki, nie chemiczny, ale nie naturalny. Umila czas pod prysznice. Roznosi się w całe łazience. Na skórze nie jest zbyt długotrwały, ale chwilę z nami zostaje.
Soczystą wiśnię zakupiłam zachęcona zapachem malinowym. Niestety nie jest to już tak przyjemny zapach. Ogólnie ciężko uchwycić wiśniowy zapach w kosmetyczkach. Działanie jest takie samo. Niby zapach pozostaje w landrynkowej tonacji, ale tu przebija się sztuczny aromat.
Myślę, ze po nich wrócę do peelingu kawowego, bo tylko on daje mi tak silne ujędrnienie skóry i wygładzenie.
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz