sobota, 23 listopada 2013

-40% w Rossmannie i trochę innych łupów :)

Dawno nie pokazywałam tego co kupiłam.W końcu jest porządna okazja, bo promocja w Rossmannie -40%. Wiem, że jest też w Super-Pharm i jutro się wybieram po produkty do włosów, więc będzie druga część tego posta. Dzisiaj pokaże Wam to co kupiłam w Rossmannie i kilka rzeczy złapanych na promocji Nivea w Super-Pharm (było to 100 lat temu, ale pokaże :)).






Jak większość starałam się wypatrzeć te droższe produkty, bo wydanie 50 złotych na tusz to za dużo. Dlatego wydałam 21,59 (53zł) na tusz Max Factor Wild Mega Volume. Wzięłam podstawową, czarną wersje. Spodobała mi się szczoteczka, która jest klasyczna, a nie silikonowa. I mój ulubieniec od Maybelline Colossal, tym razem w wersji Smoky Eye.Kosztował 19,49. To moje trzecie opakowanie i jestem ciągle zachwycona.


Krem CC z MaxFactor strasznie mi się spodobał. Mam jedno opakowanie otwarte i kupiłam drugie na zapas. Tym bardziej, że kosztował 33,99. Może nie aż tak mało, ale efekt jaki ten produkt daje na twarzy jest super! Jest jasny (nr 40 Fair), nawilżający i pozostawia twarz z takim dziewczęcym blaskiem. Miłość. Kredka z MF w kolorze cielistym i numerze 090 Natural Glaze. Wszyscy ją już mają, więc musi być super. Kosztowała 17,39 z okolic 25 złotych.


Uwielbiam produkty w pędzelku, bardziej niż te wyciskane. Nigdy nic konkretnego z firmy Lovely nie miałam, więc pomyślałam, ze wypróbuje, może trafie na coś ciekawego. Wzięłam wszystkie trzy korektory dostępne w ich szafie. Koszt jednaj sztuki to 4,49. Beżowy kolor ma zakrywać wypryski, różowy ma rozświetlać okolice pod oczami, a zielony zakrywać naczynka. Zobaczymy czy się sprawdzą. No i mój ulubiony korektor tym razem w wersji z pędzelkiem czyli Bourjois Healthy Mix. Jak dla mnie to najlepszy korektor na świecie i będę zawsze do niego wracać. Mój odcień to 1. Kosztował 24,59, więc to dobra cena.






Nie byłam pewna czy jest promocja na lakiery, więc wzięłam tylko dwa, ale muszę tą zaległość nadrobić. Uwiodły mnie błyszczące buteleczki, które kojarzą mi się ze śniegiem. Lakier z podstawowej serii Wibo kosztował 3,09i jest w numerze 169. Drugi to piaskowy lakier w numerze 2. Są przepiękne i bardzo mi się podobają. Dzisiaj którymś z nich pomaluję paznokcie :)





-40% na produkty Nivea w S-P było jakieś 3 tygodnie temu, ale dopiero teraz wrzucam zdjęcia. Wzięłam tylko to co potrzebowałam i co lubię, bo ogólnie wielką fanką tej firmy nie jestem. Mój ulubiony szampon zwiększający objętość. Lubię go za wszystko. Olejek pod prysznic. Nigdy nie używałam, a lubię produkty które mają właściwości nawilżające. Niestety zapach tego produktu jest bardzo olejowy i średnio przyjemny. Chciałam wziąć serum antycellulitowe, ale przekalkulowałam, że jest za małe i mało ekonomiczne. Dlatego wzięłam krem ujędrniający. Jeśli będzie tak fajny jak to serum i żel to będę ucieszona :)


Nie mogło zabraknąć pomadek Nivea. Moja ulubiona Vitamin Shake i dwie wiśniowe. Bardzo je lubię, ale w regularnej cenie wychodzą trochę drogo w porównaniu z Alterra za 4 złote.





Dwa masełka do mnie zawitały. Może to mało zimowy zapach, ale mazidła z Eveline szukałam pół roku. Wszędzie były jakieś nieciekawe zapachy i w końcu znalazłam! Mango! Mam nadzieję, że będzie pachnieć jak Słońce i koktajle owocowe. Coś zimowego i ciężkiego, czyli masidło z The Body Shop. Kupiłam je za 35 złotych. Trochę sporo, ale uwielbiam te produkty. Mój zapach to wanilia.





Kończę wodę różaną z zróbsobiekrem i niestety nie urwała mi niczego, dodatkowo pachnie starością. Kiedy zobaczyłam mój ulubiony tonik od razu go wzięłam. Jest najlepszy dla mojej suchej skóry. Żadna męska pianka nie pachnie tak jak ta. Potrzebowałam odmiany i delikatnego kobiecego zapachu. Lubie te pianki z Gillette, zwłaszcza kiedy są w promocji i kosztują około 12 złotych.





Moja ulubiona seria z Alterry z papają. Szampon świetnie się u mnie sprawdza, jest tani, nie plącze aż tak strasznie włosów i delikatnie pachnie. Olejek uwielbiam i nie wiem ile opakowań już zużyłam. Używałam go do ciała, włosów, maseczek. Najlepszy.





Jako wielka fanka firmy Original Source kupiłam trzy nowe zele, które pojawiły się na rynku. Uwielbiam te zapachy. Seria zimowa jak zawsze wpasowana w klimat. Kokos też bardzo obiecujący.
Prócz zapachów nie widzę plusów tych produktów. No chyba, że opakowanie i zabawna konsystencja. Wysuszają skórę, są mało wydajne, ale zapach rekompensuje mi wszystko.

To tyle, jak widać same produkty, które już miałam, które lubię i szanuję xD Ostatnio zauważyłam, ze zaczęłam zbierać tą swoja kupkę ulubieńców roku, produktów które są jak dla mnie najlepsze i przy takim układzie zostanę, bo po co marnować pieniądze, twarz i swoją skórę na jakieś kombinacje?

Pozdrawiam :)



4 komentarze:

  1. Dużo fajnych skarbów :P , zapraszam na moją relację z promocyjnych zakupów

    OdpowiedzUsuń
  2. Będziesz zadowolona z zapachu tego masła z Eveline:)

    OdpowiedzUsuń
  3. wszędzie tylko te łupy Rossmanowe, aż mi przykro, że ja jeszcze nic nie kupiłam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. A tego masełka z Eveline nigdzie dotychczas nie widziałam. Zaciekawiło mnie.

    OdpowiedzUsuń