Miałam już napisać o tym balsamie-masełku dawno temu. Ale z braku czasu piszę, kiedy moje masełko jest już dawno wyrzucone, bo projektu denko nie robię. Zużywam i wyrzucam, nie będe magazynować, bo nie mam gdzie.
Mój balsam jest z serii z maliną nordycką dla suchej skóry. Zamknięty w klasycznym słoiku, z cienkiego plastiku, nie ma dodatkowego plastiku, jak balsamy z Bielendy, co mnie bardzo ucieszyło. Napisy się nie ścierają, naklejki nie schodzą, więc jest fajnie :) Pojemność to 200 ml za około 19złotych, ale ja swój kupiłam w promocji (jak wszystko?).
Konsystencja: niezbyt twarda, łatwo się nakłada, szybko wsiąka, nie tłuści pościeli, bardzo dobrze nawilża. Ja mam bardzo suchą skórę, smaruję ciało rano i wieczorem, zwłaszcza łydki, a po tym balsamie nie muszę smarować dwa razy. Także dla suchotnic takich jak ja bardzo polecam :)
Zapach jest bardzo specyficzny, naturalny. Może nie odpowiadać wszystkim, więc radzę sprawdzić w sklepie, bo widziałam testery ;0
Jeśli chodzi o jego większego brata, tego z pompką, jest tak samo dobry, tylko troszkę rzadszy.
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz