Zaczynając od góry dwa świetne szampony. O głęboko oczyszczającym szamponie z Balea mówili już wszyscy, nie dziwię się, jest świetny. Oczyszcza i unosi włosy. Jeśli go odnajdę, to kupię.Recenzja O szamponie z Nivea pisałam w ulubieńcach wakacji. Na pewno go odkupię, bo to świetny szampon, który daje sobie radę z olejami, nie podrażnia i unosi włosy. Do tego ma bardzo dobrą cenę, około 8 złotych.
Dwa produkty, które w ogóle mnie nie zachwyciły. Maska Jamine z Kallosa nie dorasta do pięt wersji Latte. Zapach był przyjemny, odżywienie krótkotrwałe i na bardzo niskim poziomie. Zużyłam ją szybko i więcej nie wracam. Szybka maska z Garniera nie dawała nic. Nie mogłam po niej rozczesać włosów, były strasznie sianowate. Nigdy więcej nie wrócę do tego produktu i dochodzę do wniosku, ze moje włosy nie lubią się z Garnier Fructisem.
Na porost i wewnętrzne wzmocnienie stosowałam tabletki Biotebal. Sprawdzały się całkiem dobrze. Włosy po nich były w lepszej kondycji. Nie biorę ich od prawie trzech tygodni i widzę różnicę w ich układaniu się, wypadaniu. Muszę do nich wrócić. Na skórę głowy używałam mgiełki z Radicala. Nie widziałam różnicy. Nawet nie ułatwiała rozczesywania, nie zahamowała przetłuszczania się włosów. Nie wrócę do niej.
Lirene tonik do twarzy z aloesem. Na pewno do niego wrócę. Świetnie oczyszczał i pozostawiał skórę miękka i nie podrażnioną. Micel z Loreal bardzo przypadł mi do gustu. Dobrze zmywał, nie podrażniał oczu. Recenzja. Kremowy olejek do mycia twarzy z Ziaji służył mi nie tylko do twarzy, ale też do ciała. Dzięki temu szybciej go zużyłam i nie musiałam narażać swoich oczu na podrażnienie i szczypanie.Olejek delikatnie nawilża, wiec można go nazwać balsamem pod prysznic. Recenzja.
Reklamy adaptujących się kremików Garniera skusiły mnie do kupna jednej sztuki. Dobrze, że się opanowałam i na jednej stanie, bo ten produkt słabo nawilża i nałożony na delikatnie spaloną skórę niemiłosiernie piecze. Recenzja. Krem z filtrem z Dermedic bardzo przypadł mi go gustu. Na razie nie kupuję, bo mam kremy z filtrami, więc nie potrzebuję kolejnej warstwy na twarzy .Recenzja Maseczkę z Yves Rocher myślałam, ze wyrzucę, ale udało mi się ja zużyć.Nigdy więcej nie kupię tak wielkiego produktu, który używam kilka razu w miesiącu. Pomimo tego, że ma ona świetne właściwości nawilżające i odżywcze po prostu mi się znudziła i nie wrócę do niej więcej. Recenzja
Rosyjskie kremy Baikal nie zawładnęły mną na tyle, żebym je odkupiła. Serum,było cudowne i zastanawiam się czy do niego nie wrócić w mroźne dni. Recenzja. Próbka kremu z Ziaji została zużyta do stóp. Bardzo fajnie nawilżała.
Zapachy żeli pod prysznic na lato musiały być orzeźwiające i smakowite. Nie mogę powiedzieć żeby te dwa żele były jakieś wybitnie nawilżające, albo odżywcze. Były zwykłe, dobrze się pieniły, lekko wysuszały ciało, ale to nie przeszkadza. Recenzja. Peeling z Joanny jest w moim domu odkąd pamiętam. Lubię je, bo są małe, szybko się je zużywa,dobrze ścierają i mają tysiące zapachów. Myślę, że powrócę do wszystkich tych produktów, jeśli jeszcze je gdzieś spotkam.
Balsam pod prysznic z Nivea dla jednych jest cudem dla innych porażka, ja jestem w tej drugiej grupie. Prócz warstwy parafiny nie daje nic. Moja skóra po tygodniu stosowania była wiórkiem. Recenzja.Zawsze się u mnie znajdzie jakiś krem do depilacji. Jako fanka mango kupiłam 3 minutowy krem z Eveline. Oczywiście po trzech minutach nie było żadnego efektu, po12 miałam lekko popaloną skórę, ale po 6-8 efekt był zadowalający i trwał 5 dni. To sporo jak na kremik za 7 złotych. Nie wrócę do niego więcej, bo jestem wierna Veet. Krem do rąk Ziaja zużyłam do stóp, do rąk, do wszystkiego. Bardzo lubię tą serię. Bardzo dobrze nawilża i ma przyjemny zapach. Koszt to 5 złotych.
Balsamik z Balea o tym samym zapachu co żel. Bardzo fajnie nawilżał. Recenzja. Balsam ochronny z Lirene dobrze mi służył podczas lata. Nie byłam spalona. Recenzja. Nie jestem fanką Dove. Przeszkadza mi zawsze zapach i w tym produkcie tez był bardzo drażniący. Dodatkowo balsam miał drobinki brokatu. W ogóle mi się nie podobał i nie wrócę do niego. Nigdy.
Trójka produktów, które stale goszczą w moich denkach, ulubieńcach i zawsze będę im wierna. O tych dwóch serach z Eveline pisałam już dawno temu i ciągle jestem ich wielką fanką. Na mojej skórze dają świetny efekt i polecam je serdecznie. Recenzja serum do biustu. Recenzja serum antycellulitowego. O olejkach z Alterry nie trzeba za wiele pisać. Mają świetne składy i świetne działanie. Moje włosy uwielbiają olejek z migdałem i papają. Dodatkowo ja uwielbiam ich zapach.
Udało mi się wykorzystać trochę kolorówki. Może to nie wiele, ale zawsze mi ubędzie :) Błyszczyk o zapachu waniliowym z Yves Rocher był bardzo mierny. Nie nawilżał, lekko podsuszał, nie smakował za ciekawie i lubił się wylewać. Nie lubię aplikacji z tubki i nie powrócę więcej do tego produktu. Pomadka z Oeparolu o zapachu mango była obrzydliwa i gorzka. Zużyłam ją na skórki paznokci i tu sprawdziła się całkiem nieźle. Nie kupię więcej tego zapachu. Mój ukochany ostatnio tusz do rzęs Colossal z Maybelline. Nie kruszył się, nie rozmazywał. Na moich rzęsach dawał świetny efekt. Kolor czarny był naprawdę czarny. Baza z Kobo, którą miałam od roku. Świetnie nawilżała i nie dawała efektu maski i sztucznego wygładzenia. Dość lejąca konsystencja sprawiła, że była bardzo wydajna. Dobrze się na niej utrzymywał podkład. Kiedy nie chciałam robić większego makijażu używałam na nią zwykłego pudru i tez było świetnie.
W sekcji paznokciowej też poleciało kilka produktów. Byle jaki zmywacz z Editt przydał się na wyjazdach. Nic mi nie urwał, ale był mały i o to mi chodziło. Lakiery i odżywki, niektóre przyschnięte inne wykończone. Różowy z serii blogerskiej od Wibo zgluciał i przestał schnąć . Nie powiem żeby jego jakość była dobra od początku, ale kolor był super. Moja ulubiona seria lakierów z Rimmel. Są tanie i bardzo szybko schnął. Nie odkupię tego koloru, ale kupię następne. Top z Catrice był średni. Nie pomagał zasychać, ale dawał ładny blask. Zamieniłam go na SecheVite. Odżywka z Eveline diamentowa. Bardzo dobrze mi się sprawdzała, ale moje paznokcie się do niej przyzwyczaiły. Wymieniłam ją na inną z tej serii. Odżywka do paznokci z Lovely, która była beznadziejna. Zły aplikator i zero rezultatów. Wysychasz z Essence był całkiem fajny. Działał tak jak top, ale nie dawał takiej twardości. Przyśpieszał wysychanie i bardzo szybko się kończył.
Zakończyłam resztki perfum, mgiełek dezodorantów i całej reszty. Paradiso z Bi-es był bardzo słodki i trwały. Jeden 'psik' wystarczył, żeby poczuć zapach. Bardzo mi się podobały. Kupiłam je kiedyś w Biedronce i zapłaciłam 6 złotych :) Kolejne opakowanie kulki z Nivea. Dobrze mi służą, ale teraz wymieniłam na Lady Speed Stick, bo czuję że moja skóra się przyzwyczaiła. Mgiełka z Avonu. Straszny smród i nic więcej nie kupię ani jednej. Mój ulubiony zapach z Avon od Fergie. Ten pierwszy zapach- Outspoken. Bardzo mi się podoba i przypomina mi moje początki w liceum. Może kiedyś do niego wrócę jak będzie w dobrej cenie. Mgiełka z Alterry, którą używałam w lecie. Miała świetny cytrynowy zapach, który sprawdzał się bardzo fajnie w upalne dni. Był lekki i świeży. Ten malutki, piękny flakonik to Moment de Bonheur z Yves Rocher. Zapach kwiatowy z wybijającą się różą. Dobrze się utrzymuje. Mam już pełen flakon.
W końcu coś wrzucam. Wymęczyłam ten post. Po miesiącu edukacji w końcu się w nią wbiłam i wiem jak zagospodarować czas. Będzie się cos pojawiać.
Pozdrawiam :)
kupiłam wczoraj ten micel z L'Oreala, faktycznie całkiem fajny :)
OdpowiedzUsuń