Opakowanie to klasyczna buteleczka jak z apteki, na korek, bez dozownika. Jak widać obklejono ją papierem, który schodzi i nie wygląda za estetycznie, no ale trudno. Buteleczka nie przecieka, ale jest ciągle lepka i tłustwa. Tu producent powinien pomyśleć nad lepszą aplikacją.
Zapachu produktu nie wyczułam, nie utrzymuje się na włosach i nie gryzie się z zapachem szamponu czy odżywki.
Konsystencja produktu jest lejąca, lżejsza niż inne olejki, przez co można go wziąć za dużo. Wierzcie mi, że sposób 'docisnąć otwór i szybko potrząsnąć butelką' sprawdza się świetnie. Wystarczy na pokrycie końcówek i 10 cm włosów. Radzę uważać, bo potrafi skleić i potłuścić włosy, więc uważamy z aplikacją.
Tu możecie zobaczyć moje końcówki, nie są one zniszczone, ani rozdwojone, ale takie rozczapierzone i szorstkie. Dzięki olejkowi są śliskie, wygładzone i wyglądają zdrowo.
Myślę, że mnie też dopadła miłość do Maroka i jego darów. Kupiłam już następne opakowanie olejku tym razem większe. Słyszałam, że niektórzy używają olejku arganowego do twarzy, próbowałyście? Myślę, żeby połączyć go z maseczką. Jakby coś to napiszę.
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz