sobota, 28 czerwca 2014

Wild Mega Wolume- zielono z MaxFactorem

Wakacje! Sesja w końcu zakończona i mona powrócić z nowym wpisem. Lekkim, bo pisanie o tuszach do rzęs jest bardzo przyjemne. Jak dla mnie jest to kosmetyk,który ma pogrubić, rozdzielić,być czarny i lekko wydłużyć. Ma się określone kryteria i super.



MaxFactor Wild Mega Volume

 Ta innowacyjna maskara natychmiast przyciemnia i podkreśla wygląd każdej rzęsy dzięki nieustraszonej szczoteczce Amplifier. Formuła zawiera miękkie włókna, które idealnie przywierają do szczoteczki w kształcie klepsydry. W jej zwężeniu krótkie włókna zbierają większą ilość maskary i sprawiają, że produkt idealnie rozprowadza się u podstawy rzęs dając bazę do budowania większej objętości. Okrągła główka szczoteczki z dłuższymi włoskami pozwala wydłużyć rzęsy i idealnie wyciągnąć ku górze ich końcówki. Wynik to 3 razy więcej objętości i wyrazisty look, zarówno w dzień jak i w nocy.


Opakowanie jest bardzo miłe dla oka, zielone, z fajna grafiką i widocznym napisem. Ładnie wygląda w kosmetyczce i jest widoczne :) Pojemność 11 ml, więc dość standardowo. 

Szczoteczka w kształcie klepsydry bardzo ładnie rozdzielała rzęski. Tylko jest jeden wielki mankament tego tuszu. Kiedy jest świeży to opakowanie nie radzi sobie z wycieraniem szczoteczki wychodzą takie grube gluty, które robią wielką ciapę na oku. Było to mega uciążliwe, kiedy musiałam za każdym razem czyścic z  nadmiaru w chusteczkę. Obecnie produkt jest już na wykończeniu i  bardzo niewiele się go nabiera, strasznie się kruszy, ale to już jego ostatnie tchnienia :)


Efekt na oku, bo to chyba najważniejsze. Szczoteczka dobrze rozdzielała rzęsy. Były pogrubione, ale efekt można stopniować. Na zdjęciu dzienny makijaż. Tusz utrzymywał się dobrze przez cały dzień. Zmywał się normalnie, ja zawsze używam dwufazowego płynu, więc wszystko i tak puszcza.


Tutaj tusz w połączeniu z cieniem Maybelline Color Tattoo 40Permanent Toupe i 400 Catrice.

Mascara dobra, ale upierdliwa, ze względu na za dużą ilość jaka wychodziła z opakowania. Szybko się skończyła i jest droga, wiec więcej jej nie kupie, chyba że będzie w dobrej cenie. Ja lubię testować nowe mascary i rzadko mi się zdarza powracać, no dobra. Do Colossala będę wracać zawsze.

sobota, 21 czerwca 2014

Żeli Papą? - prysznic po francusku

Kiedy myślę Francja to widzę najpierw Lecha Rocha Pawlaka, jak ktoś zna to będzie wiedział o co chodzi, jeśli nie to zapraszam na YT. Głupie, ale śmieszne. Później widzę zakazaną bagietkę i pysznie śmierdzący ser :)

O firmie Le Petit Marceillais dowiedziałam się z wielkich plakatów na drzwiach co drugiej drogerii i oczywiście z naszej blogowej strefy zakupoholizmu :) Są to produkty o delikatnych składach, napakowane ekstraktami roślinnymi. Z tego co się orientuję na polski rynek weszły na razie tylko żele pod prysznic, płyny do kąpieli i mleczka do ciała.


Ja w promocji stałam się posiadaczką żelu w bardzo fajnej, kwadratowej i minimalistycznej butelce 250 ml. Nie są to tanie produkty, pewnie dlatego że są nowością. Taki żel w normalnej cenie to koszt około 10 złotych. Ja zapłaciłam 6 :)

Konsystencja produktu jest bardzo lejąca. Original Source to przy nim postać stała. Otwór jest duży i produkt wylewa się, wiec trzeba na to uważać. Tworzy przyjemną piankę, jak każdy żel. Myje normalnie. Nie ściąga mojej skóry, ale i tak konieczne jest posmarowanie się balsamem/masełkiem.

Zapach jest bardzo przyjemny, owocowy i delikatny. Mocno wybija się brzoskwinia, mandarynkę czuć później. To dzieki niej woń nie jest mdła, jak to bywa przy brzoskwiniowych produktach.  Niestety,nie utrzymuje sę na skórze za długo,a szkoda.


Jak widać po składzie mamy tu ekstrakty z nektarynki i brzoskwini już na 5 i 6 miejscu. Przed nimi jest woda, mocniejszy detergent i substancja łagodząca. Mamy także glicerynę. Niestety więcej składników nie znam ;p

Podsumowując. Produkt diabelsko drogi, bo to tylko żel pod prysznic. Dla mnie nie ma większego znaczenia jaki skład ma taki produkt, bo i tak nakładam na siebie balsam. Mam się czuć umyta i koniec. Ten sam efekt co po tym żelu czuję po produkcie z Isany. Nie będę odkupować, no chyba że będzie w dobrej promocji, to tak,bo zapach jest bardzo przyjemny. Pokuszę się tylko o któreś mleczko, bo ich jestem naprawdę ciekawa.

Zapraszam na mojego Facebooka. Dopiero się rokręca :)


Pozdrawiam :)

piątek, 20 czerwca 2014

Makijażowe denko

Zużyć coś z produktów do makijażu to trzeba się nieźle namęczyć. Niestety wiele produktów po prostu nie wytrzymuje oczekiwania 'na swoją kolej". Zrobiłam mały przegląd, co mi jest potrzebne, a co juz nie. Niektóre rzeczy udało mi się wyzerować. :)


Korektory z Lovely. Zielony świetnie się sprawdzał do zakrycia zaczerwienionych policzków. Różowego używałam pod oczy i czasami gdzieniegdzie na twarzy. Trochę ciemniał i miał fajną, zastygającą konsystencje. Beżowy, nie radził sobie z niczym. Cały czas 'ruszał' się na twarzy o mocno świecił. Wchodził w załamania, pory.

Essence baza. Moja ukochana. Powrócę do niej, bo daje na czach efekt matu, na którym każdy cień wygląda tak jak w opakowaniu. Trzyma makijaż caluśki dzień.

Essence Get Big Lashes. Wersja wodoodporna. Świetny produkt. Trzyma się cały dzień, nic się nie kruszy, nie odbija. Ma fajną szczoteczkę, pogrubia i podkręca. Odkupie.

Rimmel Wake Me Up. Podkład o nawilżającej konsystencji. Gładko rozprowadzał się na twarzy, miał satynowe wykończenie. Nie ciemniał i nie odróżniał się od skóry. Kiedy zużyje wszystko to może do niego wrócę. Polecam.


Maybelline NY. Pomadka z serii nawilżającej w soczystym czerwonym kolorze. Była super, klasyczna. Długo się trzymała, nie rozmazywała, nie migrowała. Nie zjadała się równo, ale kolor wżerał się w usta. Nie wrócę, bo już ich nie ma.

Essence kolor 52. Malinowy, półtransparentny kolor. Nawilżająca na maxa. Wyglądała intensywniej niż błyszczyk. Bardzo fajny produkt.

Bell Air Flow. Dwa błyszczyki, w bardzo fajnych kolorach. Chyba się przeterminowały, bo zaczęły mocno przesuszać usta. Nie wracam, bo nie jestem fanką takich produktów.

LipSmacker Fanta. Kupiona przypadkiem. Jeden z produktów, który tylko leży na ustach. Nie nawilżał jakoś wybitnie, nawet w ogóle. Nie wracam. Zostaję wierna Alterra Rumiankowa.


Biały Lakier NoName. Całkiem fajnie krył, kosztował dwa złote.

Loreal 306. Mój idealny brzoskwiniowy lakier. Nie mogę go nigdzie znaleźć. Odkupię,bo jest cuuuudowny.

Manhatta 53f. Szybko schnący lakier, w pięknie różowym kolorze. Bardzo go lubiłam, odkupiłabym, ale mam tyle różowych lakierów, że byłoby to chore.

Isana zmywacz różowy. Beznadziejny. Śmierdział rozpuszczalnikiem. Płytka po nim miała taki biały nalot. Nigdy więcej.


Yves Rocher Evidence. Nie byłam fanką tego zapachu, ale zużyłam. Utrzymywał się w miarę normalnie. Woń mocno kwiatowa, czasami aż w nos drapał. Intensywny i dość ciężki. Nie wrócę do niego.


czwartek, 19 czerwca 2014

denko cz.3 włosy i ciało

Kolejny odcinek denka u mnie. W rytmie zespoły Hey można pisać całą noc. Uwielbiam taka muzykę i zużyte opakowania :)


Avon Senses Winter Cocoon. Gęsty, kremowy żel, o lekkim i otulającym zapachu. Lubiłam go w chłodniejsze, ale już letnie dni

Avon Senses Recharge. Wersja orzeźwiająca, czuć pomarańczę. Świetny rano, kiedy się śpi pod prysznicem ;p

Isana o zapachu porzeczki. Nie przesuszał, pachniał całkiem nieźle, ale ja nie jestem fanką żeli z Isany. Pomimo,że są tanie, nie mogę się do nich przekonać.

Facelle żel do higieny intymnej. W ogóle się u mnie nie sprawdził. Na włosach nic  nie robił. Strefy intymne czasami szczypały. Nie dla mnie.

Original Source Mango i Makadamia. Mój ulubiony żel. Najukochańszy!


Eveline Argan Oil balsam pod prysznic. Uwielbiam ten produkt. Ma świetny zapach,  kobiecych perfum. Nawilża skórę. Muszę go odkupić, bo nie zostawia tłustej warstwy i świetnie się sprawdzi po porannym prysznicu zamiast klasycznego balsamu.

ZróbSobieKrem.pl peeling z nasion maliny. Nie lubiłam tego produktu. Jak używałam go po prostu z opakowania to połowa spadała mi z ciała. Mieszałam go z żelem pod prysznic i zużyłam. Bez szału jeśli chodzi o ścieranie. Mało wydajny. Nie odkupię, wolę kawowy.

Bio-Oil. Zużyłam połowę, bo tyle odziedziczyłam po mamie. Wtarłam go w piersi. Nie zrobił nic. Lekko nawilżył skórę. Na pewno jest bardzo wydajny. Nie będę go kupować, bo nie mam świeżych rozstępów. Moja Mamę podrażnił, skóra była zaczerwieniona i swędziała.

Etiaxil antyperspirant. Nie wiem, które to już opakowanie. Cały czas jest w mojej kosmetyczce. Działa na mnie, nic mi się złego nie dzieje. Dzięki niemu czuję się pewnie i świeżo przez cały dzień. Mam już drugie opakowanie.


Farmona Szarlotka z bitą śmietana masełko do ciała. Cudowny zapach, świetne nawilżenie. Na pewno do niego wrócę kiedy będzie chłodniej, bo jednak aromat był bardzo intensywnie. Baaaardzo dobry produkt. Porównywalny do maseł TBS.

Bielenda masło do ciała Arbuz. Zakupione w Biedronce za 5 złotych. Mała pojemność (100ml), która idealnie sprawdziła się w moich majowych podróżach. Zapach nie sztuczny, nie duszący. Delikatny. Dobre nawilżenie. Odkupiłam.

Babuszka Agafia masło do ciała Energetyczna Pomarańcza. Zapach żaden praktycznie. Konsystencja była gęsta, ale dobrze się rozsmarowywała. Wchłaniało się opornie i rano można było czuć nawilżająca warstewkę. Nie odkupię go, bo męczyło mnie jego używanie. Nie pachniało, a pojemność gigantyczna (300ml).


Tołpa wyszczuplający krem-żel antycellulitowy. Bardzo polubiłam się z tym produktem. Szybko się wchłaniał, był konsystencji żelu. Był niewyczuwalny na skórze i mogłam spokojnie nakładać balsam. Fajnie ujędrniał skórę. Mam nadzieje ze coś pomógł. Oczywiście ćwiczę, on był tylko pomocnikiem. Jeżeli go odnajdę w drogerii to odkupię. Na razie nie było mi dane, rozchwytywany produkt.

AA odżywczy balsam Malina. Świetnie nawilżał. Miał bardzo gęstą konsystencję, dlatego został wydłubany łyżeczka i przełożony do innego pojemnika. Delikatny zapach i szybkie wchłanianie. Polecam na dzień. Może odkupie kakaowy.


Babuszka Agafia szampon i odżywka na kwiatowym propolisie. Produkty wielkie, bo 600ml, ale zużywały się szybko. Szampon mało się pienił, więc dawałam coraz więcej i więcej. Balsam mało nawilżał, więc proces ten sam. Delikatne produkty do codziennego używania. Bardzo słabo pachniały na włosach i ciężko było rozczesać kłacze ;p Nie odkupię.

Timotei  Lsniący blask szampon i odżywka. Całkiem fajne produkty. Ładnie pachniały. Ne robiły na włosach efektu WOW,  ale nie wyglądałam jak ze szczotą. Kupię, jak nie będzie niczego innego ;p


Pantene odżywka Większa Objętość. Lubię produkty tej firmy, ale ta odżywka nie robiła nic. Włosy pozostawały po niej strasznie szorstkie i matowe. Nie wracam.

Garnier UltraDoux awokado i masło karite. Dla mnie to bubel. Bardzo niewydajne, na moich włosach nie robi nic. Nie odkupię.

Avon Naturals 2w1 mango i imbir. Super produkt. Zazwyczaj szampon i odżywka w jednym to badziew a tutaj wielkie zaskoczenie. Świetnie umyte włosy, a do tego miękkie i da się je rozczesać. Na dodatek świetnie pachniał. Powrócę.

Alterra szampon papaja i bambus. Moje ente opakowanie. Mój ulubiony szampon. Trochę mało wydajny, ale i tak go uwielbiam. Jest delikatny i tani. Powrócę.


Ziaja masło kakaowe maska do włosów. Niby miała wygładzać, a ja nigdy nie miałam takiego mega suchego puchu. W ogóle się nie sprawdziła, a efekty na włosach były masakryczne. Nigdy więcej.

Pantene odżywka w piance. Nie rozumiem tego produktu. Nie nawilżała moich włosów, tylko je sklejała. Nakładałam na mokre na suche nic. Sprawdza się u dziewczyn z kręconymi włosami (oddałam mojej współlokatorce).

Argan Oil Elixir. Olejek do włosów. Opakowanie nieprzemyślane, bo buteleczka malutka, a otwór wielki. Trzeba bardzo uważać, przy wylewaniu. Wygładzał końcówki, bez większego odżywienia. Całkiem niezły produkt.

L'biotica Biovax olejek do włosów. Moje odkrycie roku. Cudowny zapach, działanie i bardzo wydajny. Uwielbiam go i odkupię jak zużyję wszystko co mam w zapasach.


Toni&Guy woda morska. Bardzo nie podobał mi się efekt jaki ten produkt daje. Suchy hełm to nie dla mnie. Spsikiwałam nim włosy jak robiłam loki, wtedy były bardziej sztywne i łatwiej się układały. Miałam go bardzo długo i nie będę mieć nigdy więcej.

Delia Cameo płukanka fioletowa. Nie zauważyłam żadnych efektów, prócz brudnej wanny i różowej skóry głowy. Nie odkupię.

Syoss pianka do włosów Volume. Nakładana na mokre włosy u nasady lekko je unosiła, ale na krotko. Niestety. Całkiem nieźle trzymała loki. Miała ładny zapach, dobry aplikator i to male opakowanie było całkiem wydajne. Polecam.


niedziela, 15 czerwca 2014

Projekt denko- pielęgnacja twarzy

Dzisiaj zacznę SAGĘ moich zdenkowanych produktach. Podzieliłam je na kilka grup zależnie od przenzaczenia produktów. Myślę, że bedzie tak łatwiej i mi pisać i wszystkim to czytać. Zaczniemy od pielegnacji twarzy.


Garnier Ekspesowy demakijaż oczu 2w1 wzmacniający rzęsy. Średni płyn. Trzeba było się naczekać, żeby starl w 100% tusz niewodoodporny. Bardzo niewydajny. Kiedy nakładałam na eden wacik mniejszą porcję, czułam wielki dskomfort suchego wacikana oku. Nieprzyjemnie, więc lałam na dwa waciki, sporą ilość. Rano i tak budziłam się z zasinionymi okolicami pod oczami. Był tłusty, ale nie robił tej 'mgły' o której wszysycy piszą. Nie szczypał w oczy, nawet jak się dostał do środka, nie podrażniał skóry wokół oczu. A! I nie wspomagał moich rzęs.

Loreal płyn do demakijażu. Również dwufazowy. Mój ulubiony, to moje trzecie opakowanie i chyba do niego powrócę, bo sprawdza sie u mnie najlepeij. Zmywa wszystko szybko. Nie tłusci tak jak Garnier i jest bardzo wydajny. Takie opakowanie mam na około 2 miesiące. W sumie wyrównuje się, bo ten mam dłużej, a kosztuje 18 złotych. Odkupię!

Garnier płyn micelarny. Bardzo fajny płyn. Ścierał makijaż, tonizował i odświeżał. Nie widzę różnicy pomiędzy nim, a płyn z BeBeauty. No moze ten ładniej pachnie i jest bardziej wydajny. Nie odkupie, bo potrafi kosztować około 18 złotych.


Dermedic serum Hydrain Hialuro. Bardzo dobre serum, ale na noc. Zostawia tłustą warswę, na której makijaż nie moze zastygnąc i trudno go zmatowić. Dobrze odżwiało i nawilżało moja suchą skórę. Polecam! Ma piękne opakowanie, ale pipetka do mnie średnio przemawia. Nie wiem czy kiedyś je odkupię.

Garnier Hydra Adapt odżywczy Balsam. Bardzo lubiłam ten produkt. Uzywałam go na nadzień i na noc. Bardzo fajnienawilżał skórę. Na dzień dawałąm mniejszą ilość, bo zostawiał gładką warstewka na powierzchni. Spisywał się świetnie u mnie. Miał piękny, pudrowy zapach i gęstą konsystencję. Bardzo wydajny. Myślę, że kiedyś do niego wrócę.

Alterra Krem aloesowy. Śmierdział, lał się, średnio nawilżał, bardzo lekka konsystencja. Szczypała mnie po nim twarz, więc zużyłam go do rąk. Bardzo słabo odżywczy produkt. Spodziewałam się po nim złagodzenia wszelakich podrażnień, a okazało się całkowicie na odwrót. Nie odkupie.


Ziaja maseczka z glinka szarą, oczyszczająca. Bardzo ą lubię, świetnie oczyszcza i ściąga pory. Jest delikatna i nie zastyga na twardą skorupę, której nie można zmyć.

Rival de Loop kapsułki Hydro. Moje ukochane, dzięki którym mam możliwość szybkiej regeneracji mojej skóry. Uwielbiam jeszcze raz!

Rival de Loop kapsułki Anti Age. W ogóle nie nawilżały mojej skóry. Były bardzo rzadkie, nie zauważyłam różnicy czy z nimi czy bez. Nie odkupię.

Rival de Loop maseczka truskawkowo-waniliowa. Szczypała mnie twarz kiedy ją nakładałam. Nie nawilżała, miała zbyt intensywny zapach. Ściągała skóre pozdjęciu. Nie odkupię.

sobota, 14 czerwca 2014

Baza w słoiczku Bell

Po skończeniu swojej bazy z Essence o której pisałam tu, szukałam czegoś podobnego do niej. Co będzie dawało na powiece efekt wyrównanego kolorytu i będzie mocno podbijać cienie. Nie chciałam odkupować tego samego, bo po prostu mi się znudziła. Będąc na promocji w Drogerii (-40%) pokusiłam się o wypróbowanie bazy z Bell. 


Zamkniętą w małym słoiczku (5g) kosztuje około 15 złotych. Samo opakowanie jest nawet nieźle, dla osób które noszą paznokcie do opuszka. Ja przy dłuższych pazurach nabieram ją końcówką i rozcieram w dwóch palcach. Mało to higieniczne, ale baza jest moja, a ja robię to czystą ręką. 

Taką małą porcyjkę nakładam na powiekę. Nie ma z tym większego problemu. Musowa konsystencja produktu świetnie się rozciera i staje się niewidoczną powłoką. I dla mnie to jest minus. Wolałam bazę z Essence właśnie z tego powodu, że na powiece tworzyłam efekt jak po korektorze, zakrywała każdą żyłkę, przebarwienie, więc kolor nakładany na nią wyglądał jak w opakowaniu. Tutaj jest trochę inaczej. Do wilgotnej powłoki cień się 'przyczepia' i jest intensywniejszy, ale to dalej nie wygląda tak jak w przypadku bazy z Essence. Rozcieranie cienia na tej bazie jest całkiem przyjemne, ale z ciemniejszymi cieniami idzie dość opornie. 

Jeżeli chodzi o wydajność produktu to jest dość słaba, pewnie dlatego że to słoiczek. U mnie wszystko co w słoiczku wyparowuje. Używam jej codziennie od około miesiąca a zużyłam już 1/3 pudełeczka. Z jednej strony to dobrze, bo średnio się z nią polubiłam. 


Jak widać cień 'przykleja' się do wilgotnej bazy i następuje większa koncentracja koloru, którą ciężko rozetrzeć. Tutaj mat z Kobo. 

Jakie bazy polecacie?

Pozdrawiam ;)

wtorek, 10 czerwca 2014

Ulubione i znienawidzone produkty do paznokci od Eveline!

Paznokcie, moja choroba, a zwłaszcza lakiery. Porządkowałam je i doszłam do wniosku, że nigdy nie pokazywałam Wam mojej ulubionej odżywki, którą używam praktycznie zawsze i dzięki,której mam piękne, długie i mocne paznokcie! Dodatkowo przedstawię najgorszy topcoat jakie kiedykolwiek miałam.


Eveline Paznokcie Twarde jak diamment. Odżywka,ktora ma utwardzać i wzmacniać nasze paznokcie. Muszę przyznać, że działa cuda, ale tylko wtedy, kiedy jej używamy. Jeśli przerwiemy używanie, nasze paznokcie wrócą do poprzedniego stanu. Ja nakładam ją jako bazę pod lakiery. Czy przedłuża trwałość, to nie wiem, bo moje paznokcie słuchają się tylko Seshe Vita.


To są paznokcie w najdłuższym stanie jakie miałam kiedykolwiek. Były twarde, jak diament, nie chciały się nawet zginać. Dzięki temu, były bardzo odporne i wytrzymały wszystkie domowe obowiązki.

Jeśli chodzi o formaldehyd to nie przeszkadza mi on. Nie czyni jakiegoś spustoszenia na moich skórka, paznokciach, dłoniach itd. Bardziej przeszkadza mi to jak śmierdzi i szczypie w oczy, kiedy zbliżymy pędzelek, buteleczkę zbyt blisko.

Bardzo się cieszę,że trafiłam na taka odżywkę, tania i bardzo wydajna, bo dzięki niej mogę nosić długie pazury (oczywiście nie tak długie jak te na zdjęciu wyżej).


Teraz produkt, który niszczy każdy z moich mani. Wysuszacz 60-sekundowy, także z Eveline. W zasadzie to nie wiadomo kiedy go nakładać, żeby efekt był satysfakcjonujący. Na mokrych paznokciach tworzy bąble, wielkie i puste, które później pękają i zostają dołki. Na półsuchych robi to samo. Nie widzę sensu nakładania wysuszacza na suche paznokcie. Co do jego wysychania tez mam pewne zastrzeżenia, bo trwa to więcej niż 1 minute, a nawet 10. Odgnioty pościeli, zadarcia i plastyczny lakier. Masakra. Nie zauważyłam też przedłużenia lakieru, a połysk jest taki sam jak zwykle. Zdjęcie poniżej pokazuje lekko 'popsuty' mani.



Na koniec weselszy temat. Przebrałam swoje lakiery do paznokci i schowałam te zimowe, smutne kolory na rzecz wesołych róży i niebieskich!



Lato!

poniedziałek, 9 czerwca 2014

denko cz.1

W tym miesiacu denko będzie podzielone, bo jest tak wielkie, ze juz nie mieści mi się torba pod łóżniem Bardzo duuużo mam pustaków, bardzo, aż za dużo. Myślę, że będzie to zastępstwo moich ulubieńców i ostatnich recenzji, których ostatnio mało. Brak czasu. Njgłupszy i anjlepszy argument xd


BeBeauty płyn micelarny. Nie wiem, która to już butelka. Używam go do demakijażu, jako tonik. Nie ściąga mi skóry, odpręża ją i przywraca naturalne pH skóry. 

Kolastyna płyn micelarny. Bardzo szczypał jak dostał się w oczy. Jak przemywałam nim twarz, to ściągał i szczypał. Nie kupie o ponownie. 

Lirene tonik nawilżająco-oczyszczajacy. Najlepszy tonik jaki kiedykolwiek miałam. Bardzo go lubię. Nawilżał, usuwał ściągnięcie mojej skóry. Już jest na mojej liście zakupowej. 


Dermedic Hydrain Hialuro krem pod oczy. Bardzo średnio nawilżał. Szybko się skończył. Miał bardzo wodnistą konsystencję, mało bogatą. Nie kupię ponownie. 

Pharmaceris A żel pod oczy. Pomimo tego, że to delikatna konsystencja bardzo dobrze nawilżał, szybko się wchłaniał. Miał świetne opakowanie i starczył mi na długo. Odkupię!

Phatmaceris multilipidowy krem odżywczy. Świetnie nawilżał, bardzo bogaty i odżywczy. Opakowanie z pomką. Odkupię!

Cetaphil krem intensywnie nawilżający. Duże opakowanie 75ml. Dobre nawilżenie, szybko się wchłaniał i miał lekka konsystencję. Nadawał się pod makijaż. Odkupię!


Rival de Loop Hydro kapsułki. Moje ulubione. Zawsze są w mojej kosmetyczce. Używam ich w sytuacjach awaryjnych, kiedy moja skóra jest na maxa przesuszona i mam pełno suchych skórek. Działa na mnie świetnie. Odkupiłam :)

Perfecta maseczka z aloesem. Nie jestem fanką takich maseczek, ale ta jest świetna. Dobrze nawilża, wchłania się cała. Nie przesusza. Nie ściąga przy wysychaniu. Odkupię, jak zużyję zapasy :)


Batiste suchy szampon Cherry. Bardzo lubię te szampony, zwłaszcza małe opakowania. Sprawdzają się u mnie, są świetne podczas długiego dnia, kiedy ma się grzywkę i trzeba ją odświeżyć. Odkupiłam Batiste, ale w innym typie :)

Receptury Babuszki Agafii maska drożdżowa. Ostatnio pokazywałam efekty, po miesiącu jej używania. Używam jej na skórę głowy, nie przetłuszczała włosów. Na całych włosach sprawdzała się bardzo średnio. Strasznie się puszyły. Odkupię

L'biotica Biovax naturalne oleje. Uwielbiam. Nawilżone, wygładzone i pięknie pachnące włosy. Cudowna. Odkupię na pewno!


Pantene Pro-V Aqua Light. Moja ulubiona odżywka. Pięknie pachnie, dobrze nawilża i świetnie się po niej rozczesuje włosy. Ma tak intensywny zapach, że potrafi przyćmić perfumy. Odkupię, bo ją kocham!

Garnier Ultra Doux Sekrety Prowansji Lawenda i Róża. Szampon był dość wydajny w postaci gęstego glutka, odżywkę skończyłam szybko, bo była bardzo lejąca.Duet świetnie się spisywał na włosach. Były oczyszczone, miękkie. Wolę wersję z brzoskwinia, bo ten zapach do mnie nie przemawia. Nie odkupię tej wersji.


Neutrogena odżywczy krem do stóp. Początkowo byłam nim zachwycona i zużyłam dwa opakowania, ale teraz stwierdzam, że jest zwykłym tłustym kremem. Drogi i nie kupię go ponownie. Zamieniłam na masełko greckie.

Isana krem do rąk. Edycja limitowana i dobrze. Śmierdział, słabo się wchłaniał. Był lejący i w ogóle nie nawilżał. Zużywaliśmy go całą rodzina przy komputerze i wszystkim przeszkadzał zapach. Nie odkupię.


Original Source bazylia i mandarynka. Świetny zapach, niby lekki, ale bazylia nadawała niepowtarzalny aromat. Lubię te żele i pewnie do niego wrócę, jeśli jeszcze gdzieś go spotkam.

Nivea Body Cream Q10. Niby antycellulitowy, nawilżający, ujędrniający. Nie wchłaniał się, napakowany parafiną. Dostałam po nim krostek, a moje ciało było suche jak wiórek kokosowy. Nie pachniał jakoś nadzwyczajnie. Ogólnie bardzo lubię produkty z tej serii, ale ten był beznadziejny. To był balsam, który zużywałam ponad dwa miesiące, czyli rekord. Moje masła/balsamy wytrzymują u mnie do 2-3 tygodni, więc możecie sobie wyobrazić jak go unikałam. Nie odkupię. Bubel!


Avon woda toaletowa Hawaiian Shores. Kiedyś ją dostałyśmy z Mamą i jednogłośnie orzekłyśmy, że nadaje się do odświeżania łazienki. Tak ją skończyłyśmy. Zapach jak środka bakteriobójczego. Drażniący i mdły na maxa. Nigdy więcej.

L' biotica odżywka do rzęs. Bardzo fajny produkt, używam teraz drugiego opakowania. Napiszę jak skończę następne. Używałam jej około 3-4 miesiące i ten płyn, który jest w środku po prostu się zabrudził od resztek tuszu i stwierdziłam, ze nie będę ryzykować zapaleniem spojówek. Będzie recenzja i będą zdjęcia :)

Catrice MultiColor CompactPowder w odcieniu 1. Chciałam go używać jako bronzer, ale okazał się zbyt różowy i bardzo jasny. Moja Mama używała go jako pudru i sprawował się u niej świetnie. Po prostu produkt, chyba się przeterminował, albo Jej skóra się za bardzo przyzwyczaiła, bo zaczęła się świecić. Bardzo fajny produkt, myślę że wersja ciemniejsza będzie świetnym opalaczem, ale na razie mam tyle wszystkiego, że pewnie nigdy już go nie kupię.

To tyle jeśli chodzi o moje denko. Nie było tego sporo, ale to dopiero 1 część. Muszę znaleźć czas, żeby zrobić zdjęcia i wtedy napiszę o następnych pustakach.

Pozdrawiam :)

czwartek, 5 czerwca 2014

Get Big Lashes ! ♥

Uwielbiam tusze do rzęs. Uwielbiam rzęsy rozdzielone, ale pogrubione. Takie, które wyglądają dobrze same, bez kresem, cieni itd. Bardzo często zdarza mi się wychodzić tylko w takim makijażu i dzięki wytuszowanym włoskom, czuję się pewniej i kobieco. Spojrzenie jest kocie!


Tusz Essence Get Big Lashes w wersji wodoodpornej używałam około 3 miesięcy. Trafiłam na niego całkowicie przypadkiem i jako fanka promocji wzięłam go w dwupaku. Kosztował mnie 2,50, ale dałabym za niego 30 złotych, bo jest tego wart.


Szczoteczka jest duża, a nawet wielka, wielkości klucza. Zajmuje prawie całe oko, więc jak się spieszymy to dwa machy i gotowe. Ja się zawsze brudzę, dlatego nie wiem jak to wygląda przy 'czyściochach' :) Aplikator jest moim ulubionym,czyli klasyczne włoski, nie potrafię się obsłużyć silikonem, albo nie trafiłam jeszcze na odpowiednią szczotkę.

Sama formuła tuszu jest świetna. Od początku do końca, czarna, nie grudząca i nie rozpływająca się. Tusz nie obsypywał się, wytrzymywał moje zimowe łzawienie i dawał czarno-czarny kolor na rzęsach.
Pod koniec opakowania tusz już trochę przysechł i zaczął się obsypywać, ale dalej dawał sobie radę.

 



Najważniejsze, efekt na rzęsach. Pogrubione, czarne, wydłużone i rozdzielone. Tutaj jest jedna grubsza warstwa, ja zawsze tak maluję rzęsy. Kiedy nakładam drugą warstwę wydają mi się zbyt sklejone i oblepione. Jak widać tusz podkręcił włoski i rozdzielił je.

Bardzo mi przypadł do gustu. Myślę, ze do niego wrócę, bo bardzo go lubiłam i żałowałam, ze się skończył. Wydaje mi się, że jest tańszą wersja Colossala i ze względu na szczoteczkę i efekt na moich rzęsach.

Pozdrawiam :)

Powracam z zakupami :)

Nie było mnie długo, bo około 2 tygodni, ale niestety nie miałam na tule czasu, żeby codziennie coś wyskrobać. Jak już coś chciałam to zapomniałam, a później to i tam tam to i tak wyszło. Wybaczcie.

Dzisiaj pokażę Wam, jakie zakupy poczyniłam, na ostatnich dniach promocji w Rossmannie, co prawda niektórych rzeczy już używam, więc od razu coś o nich napiszę. Pojawią się zdobycze z Natury, Avonu i trochę z internetu.


Ze strony Triny.pl , jak widać większość z Receptur Babuszki Agafii. Poczyniłam dwa wielkie produkty do włosów. Szampon i balsam na kwiatowym propolisie, które maja nadawać włosom objętości. Obie butle maja pojemność 600 ml. Taki zestaw kosztuje około 30 złotych link. Mają bardzo delikatny zapach, który subtelnie utrzymuje się na włosach. Pozostają lekkie, ładnie się układają i wydaje się ich więcej. Bardzo fajny zestaw do codziennego stosowania.

20 minutowa maska/kompres do włosów Intensywna Regeneracja. Pojemność standardowe 200 ml, a cena to okolice 15 złotych. Niestety już nie mogłam jej znaleźć na triny. Produktu jeszcze nie używałam, myślę że w tym tygodniu będzie jej debiut :)

Masło do ciała pomarańczowe. Wielkie 300 ml pudełko, którego zawartość jest pozbawiona zapachu. Po przytknięciu nosa czuć jakąś słonawą woń, ale nic poza tym. Właściwości nawilżające są za to świetne. Koszt to okolice 15 złotych,

Sprawca całego zamówienia, czyli maska z efektem laminowania z Love2Mix. Nie należy ona do najtańszych, bo kosztuje 27 złotych za 200 ml, ale po pierwszym użyciu, jestem szczerze uradowana jej efektem. Włosy jak nie moje :)


W Naturze najarałam się strasznie na cienie Pierre Rene, które na testerach spisywały się chyba lepiej niż w opakowaniach. Mam nadzieję, że to tylko górna warstwa jest tak delikatna i mocno pyląca. Kosztowały około 4,50 na promocji -40%

Skończyłam w końcu swoją bazę z Essence, która była świetna i którą polecam z całego serca. Miałam ją około roku i po prostu mi się znudziła. Dlatego kupiłam Perfect Skin z Bell i sprawdza się trochę słabiej niż ta z Essence. Wydaje mi się, że szybko ją skończę, bo ma bardzo delikatną fakturę, musu i nabiera się jej trochę za dużo, a nie chce wpychać z powrotem resztek z palca.


W kategorii oczy w Rossmannie trochę poszalałam. Stwierdzam, że tusze to najbardziej lubiany przeze mnie kosmetyk kolorowy. Do kompletu z moim Color Tattoo nr 35 dokupiłam nr 40 Permanent Taupe (13zł) Bardzo fajny kolor, który nadaje się do każdego makijażu jako baza. Nie będę używać go do brwi, bo jako blondynka, będę wyglądać średnio, z ciemną oprawą.

Mybelline Volume Express Turbo Boost (16zł) to tusz dla mojej Mamy. Jej ulubiony od wielu lat. 

Loreal Volume Milion Lashes (32zł) tusz do którego przygotowywałam się bardzo długi czas, ale cena 60 złotych, nigdy mnie nie zachęcała. 

Colossala nie będę już nikomu przedstawiać. Najlepszy tusz jaki kiedykolwiek używałam. Wersja wodoodporna, będzie idealna na lato.

Zachwalany Wibo Growing Lashes (5zł), użyłam dwa razy i bez szału. Czekam aż podeschnie, może coś z niego będzie.

Wibo eyeliner woodporny (4zł). Ma bardzo precyzyjny aplikator i czarny kolor. Ceny podane na oko :)


Olej kokosowy. Zacznę go używać jak wykorzystam wszystkie olejki. Mam nadzieje, ze sprawdzi się przy opalaniu. za słój 500 ml zapłaciłam około 15 złotych.


Kilka zapachów w zamówieniu z Avon. Only Imagine.. ma piękne opakowanie. Flakon jest w kolorze cieniowanego fioletu, a 'spódniczka' na zakrętce wygląda ślicznie. Zapach jest lekki, nie ma w nim orientalnych nut, więc nada się na letnie dni. Nuty: zielone jabłko, kwiat peonii, miękkie piżmo

Fleur jest bardziej kobiecym i słodszym zapachem. Jego flakon przypomina kształt żeńskiego ciała. Nuty:owoc passiflory, płatki róży, niebieski irys

Love to lekki, dziewczęcy zapach, w klasycznym flakonie. Jest słodki, ale dalej świeży i rześki. 
nuta głowy: pomarańcza, soczyste owoce, kwiat jabłoni
nuta serca: konwalia, płatki róży, jaśmin
nuta bazy: białe drewno, wanilia, piżmo



Kto nie przechodził przez serię Avon Naturals? Jak zobaczyłam zestaw (mgiełka, balsam i żel pod prysznic) o zapachu kwiatu wiśni, od razu pomyślałam o dniu Matki. Cena zestawu to 12 złotych.

Dla siebie wzięłam mgiełkę mango i granat i świetnie sprawdza się w upalne dni w torebce. Odświeża, a zapach nie jest aż tak intensywny i słodki. Teraz zmieniono opakowania i mają po 100 ml. Kosztowała około 7 złotych.



Planet Spa to moim zdaniem najlepsza seria kosmetyków Avon. Masło do ciała z minerałami z Morza Martwego świetnie nawilża i jest w plastikowym słoiku (jak po ogórkach). Kiedyś je już używałam, a jak zobaczyłam ofertę 19,99 to musiałam je wziąć

Maska do włosów Nawilżenie i wzmocnienie z wyciągiem z kwiatów frangipani (?) i trawy cytrynowej. Jeszcze jej nie otwierałam, ale mam nadzieje, ze będzie pięknie pachniała :) 

Dwie maseczki jedna nawilżająca (zielona) oliwkowa, druga oczyszczająca z glinka. Każda kosztowała 9,90. Kiedyś bardzo lubiłam tą z glinką szara, zobaczymy jak te się sprawdzą. 



O sprayu fixującym słyszałam bardzo dużo. Czasami były to opinie pochlebne, albo karcące. Mam nadzieję, że na mojej suchej skórze sprawdzi się dobrze. Cena to 18 złotych za 125 ml. Używałam go dopiero dwa razy i przyznam, że ma świetny aplikator i nie ściąga mojej skóry. 

Puder prasowany Ideal Flawless pamiętam jeszcze z dziecinnych lat. Także był prezentem dla mojej mamy, bo używa go już wiele lat. Próbowała innych, ale żaden nie spisywał się na jej twarzy tak dobrze jak ten.