Kobo ma dwie serie cieni. Moni czyli maty w intensywnych kolorach, które mają bardziej suchą konsystencję i Fashion, cienie z przejściami i połyskiem, których konsystencja jest pół kremowa i bardziej wilgotna.
Oto moje cztery nowości cieniowe. Nie chciałam od razu rzucać się na niebieski cień, bo później bym go nie zużyła, więc wzięłam podstawowe cztery kolory.
Numer 102 o nazwie Almond to czysty mat, który nie jest kredowy. Rozświetlam nim miejsce pod łukiem brwiowym i wewnętrzny kącik. Świetnie miesza się z innymi cieniami.
Kolejny mat o nazwie Papaya Shake i numerze 106. Bardzo wakacyjny kolor. Zgaszony koral, który ożywia powiekę i podbija niebieską tęczówkę. Bardzo fajna pigmentacja, nie całkowicie kryjąca, tylko pół kryjąca, wiecie o co chodzi. :)
I coś bardziej szalonego. Uwielbiam tego typu cienie. Numer 205 nosi nazwę Golden Rose co widać już na zdjęciach wyżej. Pięknie się blenduje (?), ale najlepiej wygląda wklepany palcem lub pacynką.
Orient Brown w numerze 115 to matowy brąz wpadający bardziej w nuty czerwieni i pomarańczy. Nazwa świetnie dobrana.Niestety z tego cienia jestem najmniej zadowolona. Zanika, nakłada się nierównomiernie i robi straszne plamy.
Co do wszystkich cieni to muszę przyznać, że mają świetną pigmentację i nie zanikają, numer 115 ma kilka minusów, ale ogólnie te cienie na bazie wyglądają i trzymają się cały dzień plus wieczorne wyjście (dałam im niezły wycisk).
jakieś stare zdjęcie, które znalazłam |
Pojemność i wielkość tych cieni jest taka sama jak Inglota, więc nie ma problemu z ich organizowaniem. Cena tych cieni jest dość zawyżona, ponieważ kosztują 13.99, ale ja zawsze kupuję w promocji, a ta cena wynosi około 7złotych, więc mniej niż Inglot.
Pozdrawiam :)
numer 205 jest świetny!:)
OdpowiedzUsuń