Ogólnie bardzo lubię mat na swojej twarzy, ale nie ten płaski, papierowy, tylko ten który przyciąga spojrzenie. Dlatego jestem fanką matowych pomadek z Manhattanu. Kiedy dowiedziałam się o matowych pomadkach z Essence strasznie się zacieszyłam, bo z Manhattanu były wycofywane, a te są tańsze. Chciałam coś mocniejszego w kolorze, coś ciekawszego i intensywnego i niestety wpadłam.
Mój kolor to 02 SmoothBerry, coś pomiędzy wiśnią a fuksją. Intensywny i wyrazisty.
Takie same opakowanie jak błyszczyki z serii Stay All Day, tylko tu jest różnica koloru, nazwy i aplikatora. Pojemność 4ml cena około 10 złotych.
Aplikator jak od zwykłego błyszczyka. Średnio się sprawdza. W ogóle produkt bardzo ciężko nałożyć. Wydobywamy produkt, nakładamy go na usta, jest gdzieś za mało, chcemy poprawić i zaczyna się drama. Nie można zakryć smug, a tym bardziej poprawić konturu. Cała jestem brudna, a usta wyglądają jakbym się malowała bez lusterka. Skóra naokoło się barwi. I co najgorsze produkt tak mocno osadza się na ustach, że tego nie da się w żaden sposób przeskoczyć. Masakra.
Trwałość też nie jest szałowa. Po godzinie mamy intensywną ramkę na ustach, a środek jest wyblakły i mało apetycznie to wygląda. Na szczęście usta nie są aż tak mocno ściągnięte. Co do efektu zmatowienia, to jest bardzo średnie. Jakby zwykła kremowa pomadka bez drobinek.
Jestem rozczarowana i żałuję, że wzięłam ten kolor. Mam nadzieję, że te jaśniejsze i bardziej stonowane dają radę, bo tego koloru nie polecam.
To już druga negatywna recenzja tego produktu, którą czytam. :(
OdpowiedzUsuń