sobota, 31 sierpnia 2013

Ulubieńcy długich wakacji cz.2 Makijaż i zapachy

Druga część ulubieńców moich długich wakacji. Trochę kolorów,  pędzli i sporo lakierów.  Stwierdziłam, że zrobię wszystkie produkty z pokazem kolorów, bo przynajmniej jakoś to będzie przybliżone.


Jak wiedziałam, że będę musiała jakoś wyglądać używałam kremu BB z Catrice. Ma on filtr 30, nie nawilża mnie, ale daje delikatne krycie i nie tłuści. Używałam go zamiast Wake Me Up! z Rimmela, bo tamten ma taką nawilżającą formułę, a ten jest po prostu suchy. Napiszę o nim więcej w oddzielnej notce, bo mam całe trio do pokazania. Pod oczy nakładałam korektor z Bourjois Healthy Mix. Strasznie mi się spodobał. Ma świetne krycie, które nie jest świecące, tylko matowe, więc nie trzeba dodatkowo przypudrowywać. Jeśli już chciałam się przypudrować używałam pudru sypkiego z Catrice. Produkt jest biały, wiec nie trzeba się martwić kolorem który może ściemnieć. Świetnie matuje, nie robiąc skorupy na twarzy. Jest duży i kosztuje 25złotych. Jak już miałam okrutnego lenia, albo potrzebowałam szybkiego i delikatnego makijażu używałam 2w1 z Manhattanu. Produkt miękki, delikatnie kryje i dobrze się trzyma. Kosztuje około 23złotych.






























Cieni było trochę więcej, bo na twarz nie chciałam jakoś pakować dużo, ale na oczy i usta było wiele. Zacznijmy na oczach. Od lewej widzicie cienie z Inglota numer 353 (matowy cielisty na całą powiekę), 110 (opalizujące złoto), z Kobo numer 205 czyli klasyczny Rose Gold. Te małe cienie to nic innego jak wygiągnięte z paletek Sleeka. Paraguaya: Persimmon (różowo-pomarańczowy) i Bettersweet (szarość). Oh So Special: Pamper (róż) i Organza (połyskujący beż). Pod nie nakładałam baze z Essence I <3 Stage, która wszystko trzyma bez jakiego kolwiek szwanku. Rzęsy tuszowałammoją ulubioną maskarą z Maybelline Colossal. Nie dziwię się, ze tak wiele osób go tak bardzo poleca. Świetnie się trzyma, prawdziwa czerń, która nie opada.



Na policzkach było bardzo świeżo. Delikatny i matowy róż z Yves Rocher w numerze 21(skrajny lewy) delikatnie podkreślał, a róż z Sephory w numerze 07 rozświetlał, ma w sobie srebrne drobiny. Twarz delikatnie opalałam mgłą pudrową z Paese w numerze 01.Jest to lekki puder w kolorze złoto-beżowym, barzo satynowy. 



Wszystkie te pomadki wyciągnęłam ze swojej torby. Jak tylko gdzieś wychodziłam wyciągałam jedną z torebki w samochodzie i jazda! Od lewej leży masełko z Revlonu w numerze 090 Sweet Tart. Produkt delikatnie nawilża i pozostawia usta w delikatnym odcieniu różu, który ma piękny błysk i delikatnie schodzi, niestety już po godzinie. Obok szmineczka z Yves Rocher kupiona całkowicie przypadkiem okazała się cudownym produktem. Kolor w numerze 01, wydaje mi się, że to arbuz, ale nie jestem pewna. Pomadka ma w sobie pełno srebrnych drobin, które wyglądają świetnie na ustach, m bardzo nasycony kolor koralowy, mój ukochany. Delikatniejszym różem na moich ustach była pomadka z Maybelline z serii Color Sensational w numerze 143, delikatny róż z drobinkami, który bardzo długo się trzyma i ma dość suchą konsystencję, pewnie dlatego tak szybko się nie zjada. I coś czego może już nie dostaniecie, chyba , że poszukacie na wyprzedażach szafy Catrice, czyli pomadka z limitowanki Cucuba w kolorze numer C01. Pięknie połyskujący i intensywny koral z przewaga pomarańczy. Przepięknie wygląda przy tylko wytuszowanych rzęsach. Matową szminkę od Kate z Rimmela, pewnie już widziałyście na innych blogach, ale ten produkt jest cudowny. Pudrowy róż (numer 102) o wykończeniu bardziej satynowym niż płasko matowym urzekł mnie całkowicie i chyb najczęściej go używałam.



W wakacje nie może zabraknąć moich ukochanych błyszczyków z Essence Stay With Me. Przecudowne kolory (02 i 03), które nie mają drobinek, pięknie się błyszcza i długo utrzymują. Idealne na lato. Tę delikatną różową poświatę, którą widzicie upolowałam w szafie Catrice. Nie powiem jak to się nazywa, bo nie wiem, ale jest to produkt tak cudownie nawilżający. Sama formuła sztyftu jest neonowo różowa i przezroczysta. Na każdych ustach wygląda inaczej, ale dobrze nawilża. I ostatni, już kultowy produkt to Loreal Caresse, mój numer to 102. Produkt świetnie nawilża i dobrze się trzyma, ma bardzo fajny dizajny i aplikator. No i jajeczko Eos, które jest mega miętowe, delikatnie chłodzące i pachnie w całej torebce, do tego świetnie wygląda i łatwo się aplikuje. Nie spodziewałam się takiego nawilżenia, usta są miękkie i wygładzone. Zakochałam się.


Lakierów u mnie dużo, bo dużo maluję, mniej więcej co trzeci dzień. Nie będę opisywać każdego, tylko wrzucę linki do tych o których już było kilka słów na blogu.
Nie było o czerwieni z Manhattanu, co mnie dziwi. Numer 44S króluje na moich stopach już od ponad miesiąca. Jest intensywny i prawdziwie czerwony. Pod topem z SH trzyma się ponad tydzień, co mnie cieszy, bo nienawidzę malować paznokci u nóg. Schnie szybko, jak cała seria. Neon z Flormaru  to seria nail enamel i numer 422 nieźle daje po oczach. Dodatkowo trzyma sie 5 dni i wygląda super do opalenizny, nawet tak małej jak moja :)

Rimmel Salon Pro numer 500
Rimmel Salon Pro numer 313
Rimmel 60 sekund numer 200
Simple Beauty mini numer 31
Sally Hansen Insta Dry
Golden Rose Holiday nymer 63
Golden Rose Holiday numer 66
Golden Rose Jolly Jewels numer 115
Golden Rose JollyJewels numer 109
Manhattan Quick Dry numer 53f


Moje zapachy to nic innego jak owocowe świeże mgiełki i wody toaletowe. Nie chciałam używać perfum lub intensywnych zapachów. Coś lekkiego, co mogę nosić w torebce zdecydowanie mi wystarczyło. Zapach Tiger to aż 100 ml, nie jest on mega słodki, bardziej spokojny i kobiecy. Dwie wody toaletowe malinowa z Yves Rocher i Mango z The Body Shop to moje ulubienice już drugi rok. Prawdziwe owoce na ciele. CK One Shock to mój największy ulubieniec, pachnie lekko waniliowo, ale nie tak nachalnie i słodko jak zimowe ciężkie zapachy. No i odświeżać całkowity to woda z Alterry o zapachu limonki. Świetnie pobudza w upalne dni i kosztue około 10 złotych.


Pędzli było mało. Mój wielki pędzel do pudru z Ecotools służył mi do pudry, bronzera, różu. Cienie nakładałam pędzlem z Real Techniques Shading Brush, który też nadaje się do korektora, bo jest dość zbity. Cielisty cień nakładałam swoim ukochanym pędzelkiem do cieni z Ecotools, a załamanie i kolory rozcierałam Hakuro h74, miękki i dobrze wyprofilowany. Korektor nakładałam też pędzlem z Inglota 6ss, który strasznie sie spuszył i nadaje się tylko do tego, alebo do rozświetlacza.

Nareszcie koniec. Jacy byli Wasi ulubieńcy tego miesiąca lub już dobiegających kresu wakacji? 

Pozdrawiam :)

1 komentarz:

  1. od dawna planuję zakup tego korektora z Bourjois, ale zawsze jakoś mi nie po drodze ;) 110 z Inglota wpisałam na listę zakupów :)

    OdpowiedzUsuń